(Nie)pełnosprawna droga na podium

Dla większości niepełnosprawność w Polsce jest tematem tabu. Panuje przekonanie, że osoby nią dotknięte mają wiele ograniczeń, rzadko są aktywne fizycznie, a może nawet zawodowo. Czy można jednak wrzucić kilka milionów osób do przysłowiowego jednego worka?

Marcel Jarosławski – Igrzyska Paraolimpijskie w Rio, skok wzwyż (fot. Jakub Szymczuk)

Bohaterem poniższego wywiadu jest mężczyzna, który z pewnością zawstydziłby niejednego w swoich osiągnięciach sportowych, jak również złamałby przekonanie dotyczące ograniczonych możliwości. Marcel Jarosławski jest członkiem zarządu Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych “Start”, wielokrotnym medalistą w skoku wzwyż na Mistrzostwach Europy i Świata, organizatorem imprez sportowych dla osób niepełnosprawnych. W ubiegłym roku pełnił funkcję dyrektora World Para Athletics Grand Prix – 47. Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski, które zostały wyróżnione statuetką im. Lugwiga Guttmanna w kategorii impreza roku w 1. Plebiscycie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Za swoją działalność społeczną i charytatywną został nagrodzony w plebiscycie Dziennika Łódzkiego “Osobowość Roku 2019 Powiatu Zduńskowolskiego”. Na co dzień jest również pełnomocnikiem Prezydenta Zduńskiej Woli ds. osób niepełnosprawnych.
Od urodzenia jest osobą niepełnosprawną. Z powodu znacznego skrótu kości udowej i niewykształcenia stawu biodrowego porusza się za pomocą ortoprotezy.
Wraz z powszechnym przekonaniem wada wrodzona pana Marcela nie ograniczyła jego działań i ambicji. Jakie wyzwania niesie ze sobą organizacja tak dużych wydarzeń sportowych? Skąd wzięła się determinacja pana Marcela i jak narodziła się pasja do lekkoatletyki? Te i inne tematy poruszamy w poniższym wywiadzie. 

Panie Marcelu, od lat działa pan aktywizując osoby niepełnosprawne. Co było pierwsze, miłość do sportu czy chęć zmiany perspektywy? 

Zdecydowanie miłość do sportu. Od dziecka za bardzo nie przejmowałem się niepełnosprawnością i robiłem to co rówieśnicy – na tyle na ile było to możliwe. Grałem z kolegami w piłkę albo jeździłem na rowerze, najpierw odpychając się jedną nogą, a potem zakładając na prawy pedał tzw. nosek. Ale wtedy nie myślałem o tym, że mogę się zająć sportem na poważnie. Zmieniło się to, gdy miałem niespełna 14 lat. Do mojej szkoły przyszedł trener Wojciech Kikowski i zaprosił na trening lekkoatletyczny. Wcześniej w ogóle nie interesowałem się tym sportem, więc traktowałem to jak przygodę. Pierwsze medale i systematycznie poprawiane rekordy życiowe szybko to zmieniły. Dalej wszystko toczyło się swoim torem. 

Ma pan za sobą wiele nagród i medali za osiągnięcia sportowe. Jakie to uczucie zostać wyróżnionym za coś, w co wkłada się tyle serca i wysiłku?

Chyba nie będę oryginalny, jeśli powiem, że to bardzo miłe uczucie 🙂 Tym bardziej, że oprócz ciężkiej pracy wpływ ma bardzo wiele innych czynników, jak choćby brak podatności na kontuzje. W czasach, kiedy osiągałem najlepsze wyniki, współpraca z fizjoterapeutami i personelem medycznym nie była tak powszechna, więc w tej kwestii praca była dużo trudniejsza. Trzeba było mieć również dużo szczęścia, albo inaczej, nie mieć pecha takiego jak ja, kiedy po zdobyciu medalu mistrzostw świata w 2006 roku dowiedziałem się, że moja konkurencja nie odbędzie się na igrzyskach w Pekinie, co spowodowało moją kilkuletnią przerwę w uprawianiu lekkiej atletyki, po której powrót był bardzo trudny, co spowodowało moją rezygnację z wyczynowego uprawiania sportu. Dlatego bardzo ważne jest, żeby cieszyć się z każdego medalu, bo może być ostatnim.

To bardzo trafne słowa, nie tylko w tej dziedzinie. A czy ma pan jakąś wskazówkę dla osób niepełnosprawnych, które chcą rozpocząć swoją przygodę ze sportem? 

Przede wszystkim trzeba być aktywnym, otwartym i korzystać z danych możliwości. Przypuszczam, że gdybym nie był chętny do uprawiania sportu i zawsze przygotowany do lekcji wychowania fizycznego to mój nauczyciel nie zaprosiłby do szkoły Trenera Kikowskiego. Dla osób niepełnosprawnych przeznaczonych jest 28 sportów paraolimpijskich i wiele nieobjętych programem igrzysk. Można więc powiedzieć, że dla każdego można znaleźć sport odpowiadający zainteresowaniom i możliwościom funkcjonalnym.

Marcel Jarosławski na Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Dubaju

Sportowe obozy zimowe i letnie, zgrupowania kadr narodowych i imprezy sportowe. To ogrom planowania i pracy. Czy organizacją całościowo zajmuje się PZSN?

To zależy od konkretnych zadań. Szkolenie kadr narodowych w 14 sportach realizujemy samodzielnie przez 6 pracowników Działu Sportu. Każdy z nas zajmuje się obsługą administracyjną zgrupowań, udziału kadr w imprezach krajowych oraz organizacją wyjazdów na imprezy i zgrupowania zagraniczne. W przypadku dużych i ważnych wyjazdów pracownicy biura również w nich uczestniczą.

Samodzielnie zajmujemy się również obsługą projektów finansowanych przez PFRON polegających na organizacji sekcji i obozów sportowych. Natomiast w przypadku upowszechniania sportu osób niepełnosprawnych w ramach programu Ministerstwa Sportu w dużej mierze wspomagamy się naszymi 56-oma klubami członkowskimi, które bezpośrednio organizują większośc imprez, zajęć i obozów sportowych.

“…bardzo ważne jest, żeby cieszyć się z każdego medalu, bo może być ostatnim.”

A czy mógłby opowiedzieć pan jak wygląda organizacja tak dużego wydarzenia jak Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Polski? Jakie są największe wyzwania?

Największym wyzwaniem jest logistyka. O ile w przypadku organizacji pracy na obiekcie każdy ma bardzo duże doświadczenie, to poza stadionem wydarzyć może się właściwie wszystko, na co organizator musi być przygotowany. W ubiegłym roku formuła zawodów została dodatkowo poszerzona o World Para Athletics Grand Prix, w ramach którego do Bydgoszczy przybyło dodatkowo ponad 300 osób z 35 krajów, nawet tak odległych jak Hong Kong, Ekwador, Kuba, USA czy RPA. Wszystkim musieliśmy zapewnić zakwaterowanie, wyżywienie i transport z hoteli na obiekt oraz z lotnisk w Bydgoszczy, Warszawie i Gdańsku. Przy administracyjnej obsłudze na miejscu imprezy pracowało ponad 20 pracowników PZSN i PKPar, nawet po 16 godzin na dobę. Natomiast mamy świadomość, że organizacja tej imprezy to było jedynie przetarcie przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy, na których spodziewamy się nawet 1300 uczestników oraz dodatkowych obowiązków takich jak choćby produkcja sygnału telewizyjnego.

Stawiacie sobie coraz to trudniejsze zadania! Trzymam zatem mocno kciuki za organizację mistrzostw Europy. A co z ludźmi, czy brakuje rąk do pracy? Gdzie mogą się zgłosić chętni do pomocy wolontariusze?

Aktualnie panująca epidemia wiele zmieniła. Wciąż panuje bardzo duża niepewność dotycząca możliwości realizacji zadań i ich dofinansowania dlatego nie poszerzamy działalności. Natomiast wcześniej nasz budżet i zakres realizowanych zadań systematycznie rósł – tutaj duże podziękowania należą się Ministerstwu Sportu i Państwowemu Funduszowi Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – przez co pracy było bardzo dużo.
Liczymy na to, że sytuacja wróci do normy jak najszybciej. Zachęcamy też wszystkich do udziału w naszych działaniach w formie wolontariatu poprzez kontakt bezpośrednio z nami lub lokalnymi klubami. W najbliższym czasie ruszy również rekrutacja wolontariuszy na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Dlatego przede wszystkim zachęcamy do śledzenia naszego profilu na Facebooku, na którym wszystkie informacje umieszczane są na bieżąco.

Będziemy śledzić Wasze losy! Dziękuję pięknie za rozmowę.

O autorze:

Marcel Jarosławski (33 l.) – członek zarządu i pracownik działu sportu Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych START odpowiedzialny za szkolenie w lekkiej atletyce oraz organizację mistrzostw Polski. Dyrektor World Para Athletics Grand Prix – 47. Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski Bydgoszcz 2019 oraz Paralekkoatletycznych Mistrzostw Europy Bydgoszcz 2021. Pełni również funkcję pełnomocnika Prezydenta Zduńskiej Woli ds. osób niepełnosprawnych. Wcześniej lekkoatleta paraolimpijski, medalista mistrzostw świata i Europy w skoku wzwyż.

Czy orteza osłabia kończynę dolną?

Noszenie wkładek korygujących, ortezy na opadającą stopę, stabilizatora stawu skokowego… Czy to aby nie osłabia naszej kończyny dolnej? Niedawno przeprowadziliśmy na blogu ankietę, by poznać opinie na ten temat. To częste pytanie pacjentów, którzy mają wątpliwości czy korygując płaskostopie poprzez unoszenie łuków stopy lub zakładając stabilizator stawu kolanowego przy zmianach zwyrodnieniowych “nie rozleniwiają” swoich nóg. 

Wyniki ankiety pokazały, że 75% osób jest przeciwna temu stwierdzeniu, zaś 25% z nich je popiera. Dobrą informacją jest to, że 3/4 osób miało rację, jednakże osłabianie kończyn dolnych poprzez noszenie ortez to powszechna opinia i stąd artykuł, który postara się obalić ten mit. Jak zwykle na blogu: prostym, przystępnym językiem.

Myśląc o naszym ciele powinniśmy pamiętać, że jest ono jak naczynie połączone. Jeżeli coś się w nim “psuje”, to z dużym prawdopodobieństwem jest to powiązane z innymi czynnikami. Dotyczy to szczególnie naszych stóp, będącymi podstawą, na której opiera się całe ciało. Przywołując łatwo zrozumiały przykład: jeżeli np. nadepniemy na gwóźdź, to przez najbliższy czas będziemy unikać obciążania tej nogi. Możemy być pewni, że druga noga będzie pracować ciężej, by wyrównać osłabienie pierwszej. Taki proces nazywamy kompensacją. Jest to naturalny mechanizm naszego ciała, które dąży do pozostania w równowadze.

Przykład 1

Młoda kobieta z płaskostopiem podłużnym – niby nic, wiele osób ma taką wadę. Po dłuższych spacerach trochę pobolewają ją stopy i zastanawia się czy może warto byłoby zbadać się u profesjonalisty, który dobierze odpowiednie wkładki ortopedyczne, ale słyszała, że takie ‘sztuczne’ podparcie łuku nic nie daje. Przecież gdy ściągnie buty to stopa znowu będzie płaska, więc co zmieni noszenie wkładek przez kilka godzin dziennie?

Efekty korekcji płaskostopia podłużnego po sześciu tygodniach używania wkładek ortopedycznych (Firma Medi, badanie pacjenta i dobór wkładek mgr Anna Sośnicka)

Tak, to prawda, płaskostopie podłużne powinno być leczone w wieku dziecięcym, ale korekcja nie jest niemożliwa u osób dorosłych. Prawidłowo dobrane wkładki ortopedyczne potrafią zdziałać cuda nawet po zakończonym wzroście kostnym.

Co ważniejsze jednak to to, że wady stóp nie są odosobnione, żaden mięsień nie pracuje wyizolowany. 26 kości stopy połączone są przez 33 stawy, gdzie każde, obrazowo mówiąc, “przesunięcie kości” prowadzi do przemieszczenia się sąsiednich stawów i zmiany obciążenia stopy podczas chodu. Zobaczcie sami:

Zmiany w ustawieniu stopy, które mogą towarzyszyć płaskostopiu podłużnemu

Co to oznacza? Oznacza to, iż stopa “uczy się” prawidłowego wzorca. Dodatkowo, jeśli wkładki były odpowiedzią na ból, który zostanie zniwelowany wkładkami ortopedycznymi to użytkownik zacznie chodzić na dłuższe spacery czy wybierze się na poranny jogging, który wcześniej nie był nawet brany pod uwagę. Wzmożona praca przy odpowiednio wyrównanym rozkładzie sił i amortyzacji wzmocni stopę jeszcze bardziej.

Jeśli z powodu wady stóp któraś z części stopy była nieobciążona tak, jak powinna, to po prawidłowo wykonanej korekcji zacznie pracować i się wzmacniać. Wyrównany rozkład sił oznacza również zanikanie odcisków i zgrubień na stopie. Zrogowaciałe pięty to “taka Twoja natura”? Nie, to sygnał, że Twoim piętom brakuje amortyzacji i w tym miejscu pojawia się nawarstwiający się, martwy naskórek. 

Przykład 2
Ilustracja ukazująca działanie ortezy stawu kolanowego Rebel Reliever firmy Thuasne

Choroba zwyrodnieniowa stawów. Dotyka co drugą osobę po 40-tym roku życia, a u co piątej istotnie wpływa na ograniczenie sprawności. Czy fizjoterapia jest pomocna? Jeśli się na nią decydujemy to czy warto używać również ortezy stawu kolanowego? Czy to nie osłabi naszej nogi, przyspieszając leczenie operacyjne?

W serii webinarów świetnie odpowiada na to pytanie firma Thuasne. Progresja choroby zwyrodnieniowej stawów może być spowolniona lub zatrzymana w przypadku zmniejszenia momentu przywodzenia kolana. W poniżej przedstawionym badaniu na grupie badanych porównano rezultaty leczenia bez i z użyciem stabilizatora stawu kolanowego.

Zdjęcie rentgenowskie stawu kolanowego pacjenta – po prawej bez ortezy, po lewej po założeniu ortezy korygującej ustawienie kończyny dolnej (zdjęcie dzięki uprzejmości firmy Thuasne);

W badanej grupie pacjentów było 12 mężczyzn oraz 3 kobiety w wieku 39-70 lat. Nosili oni ortezę przez 8 tygodni, po których moment przywodzenia stawu kolanowego zmniejszył się o 36%:

Wykres ilustrujący wyniki badania: żółta linia to moment przywodzenia st. kolanowego, zaś pomarańczowa pokazuje rezultaty po 8-tygodniowej kuracji (wykres dzięki uprzejmości firmy Thuasne);

36% redukcja oznacza, że pacjent być może uniknie lub znacząco odsunie w czasie zabieg operacyjny. Dodatkowo, opinie użytkowników wskazują, że nosząc ortezę czuli się znacznie pewniej, a ponieważ nie odczuwali bólu, ich aktywność zwiększyła się. W rezultacie zaczęli w pełni obciążać chorą nogę, co gwarantuje wzrost siły mięśniowej i prawidłowy wzrost kostny. Nie należy również zapominać, że z nadwyrężanej dotychczas kończyny zdrowej również zostało ściągnięte obciążenie, które mogłoby prowadzić do zwyrodnień drugiego stawu kolanowego.

Przykład 3

Kobieta, która od 10-ciu lat porusza się głównie z pomocą wózka inwalidzkiego. Nikt nie zaproponował Pani ortez, a ona nie wiedziała, że mogłyby jej pomóc:

Chód pacjentki przed i po założeniu ortez po raz pierwszy (film dzięki uprzejmości firmy Inovamed)

Oto pierwsze kroki po założeniu ortez. Pomimo tego, iż pacjentka przed ortezowaniem potrafiła samodzielnie się poruszać, to często tego unikała bojąc się upadku. Orteza zwiększyła jej pewność siebie i dodała stabilizacji, co zaskutkowało wzmożoną aktywnością. Pomimo ograniczenia zakresu ruchomości aktywność kobiety wzrosła kilkukrotnie. W tym przypadku nie trzeba rozwiewać wątpliwości czy ortezy osłabiły kończyny dolne naszej pacjentki.

Podsumowując, prawidłowo dobrana orteza zawsze powinna zwiększać nasze możliwości, a co za tym idzie wzmacniać chorą kończynę. Orteza nie pracuje zamiast naszej nogi, a tylko pomaga ją ustawić tak, by ruch był wykonywany poprawnie. Jeżeli aktywność pacjenta wzrasta po użyciu zaopatrzenia ortopedycznego, to nie ma tu żadnych wątpliwości, że to wzmacnia, a nie osłabia kończynę dolną. Zmniejszając dolegliwości bólowe redukujemy także ilość zażywanych leków przeciwbólowych, które niekorzystnie wpływają na nasz organizm. 

Trzeba pamiętać, że głównym elementem leczenia powinna być regularna rehabilitacja pod okiem specjalisty, zaś ortezowanie ma za zadanie odciążać kończynę podczas chodu i utrwalać efekty ćwiczeń. Ważne jest również, aby sprzęt ortopedyczny został dobrany przez ortotyka lub osobę z dużym doświadczeniem, która przeprowadzi analizę chodu oraz szczegółowy wywiad na temat naszych możliwości i oczekiwań. Dotychczas na świecie nie przeprowadzono badań udowadniających osłabienie kończyn dolnych po użytkowaniu ortez, istnieje zaś wiele takich, które pokazują ich pozytywne oddziaływanie. To już czas, by w społeczeństwie przestano postrzegać ortezy, stabilizatory i wkładki ortopedyczne jako ostateczność i zło konieczne, a zaczęto je używać w celu poprawy komfortu codziennego życia oraz prewencji potencjalnych kontuzji podczas wysiłku i aktywności sportowych.

O autorze:

Małgorzata Serafin jest inżynierem biomedycznym, zajmującym się biomechaniką i analizą chodu pacjenta oraz doborem i produkcją sprzętu ortopedycznego. Specjalizuje się  w ortotyce kończyny dolnej oraz tułowia. Od 2016 roku jest certyfikowanym ekspertem w doborze i produkcji elektronicznie sterowanych ortez KAFO, E-mag Active 3. Ściśle związana z opracowywaniem nowej technologii wytwarzania ortez z wykorzystaniem druku 3D. Jest zwolennikiem innowacji oraz stosowania nowoczesnych materiałów, rozwiązań i metod produkcji.

Kulisy amp futbolu w Polsce: jak amputowani stają się pełnosprawni

Mogłoby się wydawać, że utrata nogi lub ręki u młodego człowieka pełnego energii i pasji do sportu to koniec świata. I pewnie szczególnie nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że dla niektórych tak. Obecny świat daje jednak liczne alternatywy i pozwala wrócić do normalności i optymizmu. Doskonałym przykładem jest coraz mocniej zyskujący na popularności amp futbol, czyli piłka nożna dla osób po amputacjach. 

Dyscyplinę tą może uprawiać każdy, niezależnie od wieku, kto jest po jednostronnej amputacji kończyny lub z jednostronną jej wadą. Używając terminologii podwórkowej nie działa zasada ‘gruby na bramkę’, a ‘bez ręki na bramkę’. Zawodnicy grający w polu poruszają się po boisku przy pomocy kul i jednej nogi. Zasady gry nie różnią się znacząco od standardowej odmiany piłki nożnej. Bramkarz nie może opuszczać pola karnego, a dotknięcie piłki kulą traktowane jest jako… ręka, z uwagi na jej przedłużenie. Aby wygrać mecz, trzeba strzelić o jedną bramkę więcej, czyli wszystko po staremu. 

Laik mógłby powiedzieć, że sport osób niepełnosprawnych to nuda. Nic bardziej mylnego. Amp futbol w Polsce rozwija się w tempie ekspresowym. Reprezentacja Polski jest jedną z czołowych drużyn na świecie. Jeżdżąc na takie imprezy jak Mistrzostwa Europy czy Mundial zawsze liczy się w walce o najwyższe cele. Poziom sportowy zwiększa się zauważalnie z każdym meczem, a szeroko rozbudowany sztab szkoleniowy dba o najmniejsze detale, co rusz zaskakując nowymi wariantami taktycznymi. Szybkość i dynamika gry mogłaby zdziwić niejednego eksperta piłkarskiego, a jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że również zawstydzić któregoś z profesjonalnych zawodników na boisku. Aby nie być gołosłownym, chętnie odeślę do popularnego w futbolowym środowisku programu Bartka Ignacika pt. ‘Turbokozak’, w którym jeden z najlepszych polskich piłkarzy – Bartek Łastowski prezentuje swoje umiejętności w ciekawej formie. Należy pamiętać, że to tylko zalążek możliwości, jakie posiada ‘polski Messi’. Zawodnik Kuloodpornych Bielsko-Biała potrafi zrobić naprawdę sporą różnicę i to w dużej mierze dzięki niemu atrakcyjność amp futbolu w Polsce znacznie wzrosła. 

O sile reprezentacji decydują zawodnicy, którzy na co dzień występują w Amp Futbol Ekstraklasie. Ta, z roku na rok zyskuje i mimo niewielkiej liczby uczestniczących drużyn obserwowana jest przez coraz szerszą publiczność. Dzisiaj w naszej rodzimej lidze występuje pięć zespołów: Kuloodporni Bielsko Biała, Husaria Kraków, Legia Warszawa, Warta Poznań i Widzew Łódź. Rozgrywki przyjmują model turniejowy, co oznacza, że każdy z klubów organizuje jeden turniej na własnym terenie. Mimo, iż zawodnicy nie grają zawodowo, liga ma mocno profesjonalny charakter. Wszystkie mecze transmitowane są online, wyspecjalizowani sędziowie dbają, aby spotkania przebiegały w atmosferze fair play, a na trybunach można dostrzec coraz większą liczbę dopingujących kibiców. Potencjał dalej rośnie, gdyż w tym sezonie doczekamy się wielkiego klasyku, meczu Widzew Łódź – Legia Warszawa. Historia polskiej piłki niejednokrotnie pokazywała, że pojedynki te cieszyły się ogromną popularnością, a zawodnicy najczęściej fundowali przy tej okazji emocje sięgające zenitu. Dla każdego fana futbolu to taka ‘truskawka na torcie’. Cały ampfutbolowy świat liczy, że nie inaczej będzie teraz i o sporcie tym dowie się szersze grono osób. 

Dlaczego Ekstraklasa liczy tylko pięć zespołów? Przyczyn jest kilka. Zbudowanie dobrze funkcjonującej drużyny to nie lada wyczyn. I mowa tu nie tylko o projektach podpartych mocnymi fundamentami finansowymi, za którymi stoją poważne firmy. Mimo coraz wyższych umiejętności polscy piłkarze uprawiają amp futbol amatorsko. W świetle szeregu pochwał na temat aktualnego poziomu sportowego może to brzmieć paradoksalnie, tymczasem zawodnicy na grze nie zarabiają. Życie musi jednak toczyć się dalej, co zmusza ich do równoległego podejmowania pracy. Pogodzenie jej z regularnymi treningami bywa trudne, a przynajmniej zmusza do systematyczności i nierzadko dużych wyrzeczeń. Odmienna sytuacja panuje w Turcji. W kraju nad Morzem Czarnym rozgrywki doczekały się aż 28 zespołów i trzech lig. W najwyższej klasie rozgrywkowej solidny ligowiec może nawet liczyć na honorarium i być może tu należy dopatrywać się wysokiej motywacji do gry, a co za tym idzie wielu chętnych. 

Trening drużyny Widzew Łódź Amp Futbol

Kontuzje, kartki i wykluczenia powodują, że kadra zespołu powinna mieć minimum 15 osób. Nietrudno policzyć, że przy takiej ilości zespołów, zawodników w Polsce jest niespełna setka. Żyjemy w niemal czterdziestomilionowym kraju, można więc śmiało wnioskować, że potencjalnych piłkarzy jest więcej. Jedni chcieliby zagrać, ale pozostała noga jest zbyt słaba. Drudzy są wystarczająco mocni fizycznie, by spróbować, jednak nie chcą. Inni zaś nie lubią piłki nożnej np. dlatego, że jest sztucznie pompowana finansami. Ostatnia grupa najzwyczajniej wybiera inne dyscypliny tj.: bieganie, koszykówka na wózkach czy siatkówka na siedząco. 

Spory wpływ na organizację istniejącego zespołu mają aspekty psychologiczne. Mimo, iż całe otoczenie powtarza jak mantrę, że traktuje swoich zawodników jak pełnosprawnych, u części z nich fakt niepełnosprawności jest relatywnie głęboko zakorzeniony. Owszem, należy wyrazić temu pełne zrozumienie. Wielu chłopaków ma za sobą gigantyczną traumę, a wypadek czy choroba pokrzyżowały plany o normalnym życiu. Przeprowadzenie dobrego treningu wiąże się z obecnością całego zespołu. Trener ma wtedy możliwość realizować zajęcia rozwijając wszystkie elementy gry od motoryki, przez technikę, aż po zagadnienia taktyczne. Oczywiście, proza życia czasami wyklucza kogoś z jednostki treningowej przez sytuację losową, lecz dość często zdarza się, że absencja spowodowana jest błahym powodem. Trudno w takim momencie mieć pretensje. 

Organizacja treningu zespołu ampfutbolowego to nie lada wyzwanie. Zawodnicy często muszą pokonywać sporo kilometrów, dlatego kluby starają się wspierać ich w tej kwestii finansowo. Niektóre z nich wychodzą z założenia, że zaplanowanie małego obozu treningowego jest najlepszym rozwiązaniem. Spotkania odbywają się wtedy co 3-4 tygodnie, a zajęcia z bardzo dużą intensywnością trwają cały weekend. Obecność fizjoterapeuty, szczególnie w owym trybie, jest raczej w takiej drużynie czymś naturalnym. W tym miejscu zbiegają się dwie sprawy. Oprócz bezpieczeństwa stricte medycznego, jego udział wprowadza wśród piłkarzy psychologiczną nutę spokoju. Pozostając przy nomenklaturze muzycznej, miejmy nadzieję, że wraz z rozwojem dyscypliny w Polsce, sztaby szkoleniowe rozszerzą się o psychologów, jednak to na razie melodia przyszłości. 

Rok 2020 zapowiadał się dla środowiska amp futbolu nadzwyczaj szczególnie. Oprócz ciekawej edycji Amp Futbol Ekstraklasy z uznanymi klubami w roli debiutantów, Polska miała być gospodarzem finałów Ligi Mistrzów oraz Mistrzostw Europy. O ile stan pandemii przynajmniej przełożył tą pierwszą imprezę, o tyle odbycie się tej drugiej we wrześniu stoi pod wielkim znakiem zapytania. Pozostaje jednak brać przykład z potocznie nazywanych ‘monologów’ i nie poddawać się, gdyż jak mówi banał: jak nie my to kto?

O autorze:

Maciej Stoczkiewicz – absolwent fizjoterapii Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu oraz inżynierii biomedycznej Politechniki Łódzkiej. Współtwórca innowacyjnej poradni zaopatrzenia ortopedycznego Proteo, wykorzystującej w swojej pracy metody skanu 3D oraz druku 3D. Pasjonat piłki nożnej lubiący łączyć przyjemne z pożytecznym, czego efektem stało się założenie sekcji amp futbolu w Widzewie Łódź.