Jak pomóc dziecku na wózku inwalidzkim w osiągnięciu autonomii?

Artykuł trafił na bloga dzięki uprzejmej współpracy z Glorią Pomares
Pulsen aquí para leer en Español

Przy zakupie pierwszego wózka inwalidzkiego zazwyczaj wybiera się najbardziej standardowy model. Rodzina szuka jak najbardziej znormalizowanej estetyki, chce aby wózek jak najmniej kojarzył się z wózkiem inwalidzkim.

Jest to logiczne i zrozumiałe.

Producenci czynią w tym kierunku starania i oferta dziecięcych siedzisk korygujących postawę jest coraz bardziej zróżnicowana.

Wózek KIMBA – Ottobock: ten typ wózka ortopedycznego oferuje dodatki w postaci pelot korygujących ustawienie (bloczek między udami, oparcia boczne, zagłówek) i dodatkowo pozwala na ustawienie kąta oparcia, jak i kąta ułożenia całego siedziska

Z upływem czasu i w zależności od stanu dziecka powinniśmy zadać sobie pytanie czy zmiana dotychczasowego rozwiązania na manualny wózek aktywny w efekcie nie podniosłaby poziomu samodzielności dziecka.

Zdjęcie od @jumperequipamientos

Co możemy zrobić, aby dziecko mogło się poruszać bardziej autonomicznie?

Dążenie do samodzielności dziecka powinno być głównym celem naszego działania. Dobór wózka nie jest tak istotny w przypadku, gdy dziecko może chodzić i używa go jedynie na dłuższych dystansach. Jednakże, kiedy nie jest w stanie poruszać się samodzielnie, wózek staje się jego statkiem kosmicznym, narzędziem umożliwiającym każdą czynność.

“Wózek inwalidzki nie jest symbolem ujemności, to wehikuł, który mi pozwala doświadczać drogi życia. To mój statek kosmiczny” 

Marcelino Juarez, muzyk, psychopedagog, rysownik poruszający się na wózku (@marcelinojuarez)

Daj szansę dziecku i uświadom rodzinę jak wybór wózka wpłynie na aktywność

Ze strony specjalisty dobierającego sprzęt powinniśmy dać szansę dziecku i uświadomić rodzinę jak ta decyzja wpłynie na jego aktywność. Czasami niektóre rozwiązania, które proponujemy rodzicom wydają się im zbyt rzucające się w oczy, ekstrawaganckie czy niestandardowe. Mają wtedy wrażenie, że będzie to kojarzyło się bezpośrednio z niepełnosprawnością, chorobą. Niestety, niejednokrotnie ze względów estetycznych rodziny wybierają inne, bardziej tradycyjne modele

Oporność ta jest zrozumiała, ale my specjaliści powinniśmy wtedy interweniować, z całym zrozumieniem i cierpliwością, aby pokazać jaką korzyść może to dać pacjentowi

Wystarczy zorganizować próbną przejażdżkę na manualnym wózku aktywnym, dobierając zbliżony rozmiar, aby pokazać jakie szczęście może wywołać tak oczywista dla nas czynność, że dziecko może się samowolnie przemieszczać.

Zdjęcie z @maggies_cpjourney

W wielu przypadkach dzieci zaskakują nas swoimi zdolnościami. Nawet jeśli początkowo sama nauka prowadzenia wózka wychodzi opornie i dziecko osiąga się krótkie dystanse po domu, by zbliżyć się do czegoś, co je interesuje i móc się obrócić – będzie warto.   

Wbrew ogólnemu przekonaniu, wózki inwalidzkie z dużymi kołami są często wygodniejsze do złożenia i transportu niż tradycyjne modele dziecięce.

Wybierz wózek inwalidzki z własnym napędem, lekki a nawet ultralekki

Waga wózka może być czynnikiem decydującym jeśli chodzi o ułatwienie samodzielności.

Istnieją wózki lekkie (około 10-12 kg) i ultralekkie (około 5 kg). Generalnie można powiedzieć, że im niższa waga, tym wyższa cena.

Są modele, które pozwalają na regulacje wraz z dorastaniem dziecka i są też takie, które nie mają tej opcji – trzeba wziąć to pod uwagę.

Dzieci rosną szybko i w większości przypadków nie warto dopłacać za wózek ultralekki, zazwyczaj lekki jest opcją wystarczającą.

Oczywiście są rodziny, które jako pierwszy samochód wybierają Mercedesa, ale w większości przypadków zaczyna się od opcji ekonomicznej.

Wózki ultralekkie wybiera się zwykle w przypadku pacjentów z chorobami nerwowo-mięśniowymi. Tutaj parę kilogramów oznacza różnicę między wolnością a zależnością w przemieszczaniu się.

Regulacja tył przednich i tylnych wózka

Wózki lekkie mają opcje konfiguracji i regulacji według potrzeb użytkownika. Na przykład, można regulować pozycję kół tylnych i przesuwać je do przodu lub do tyłu. Jeśli ustawimy je bardziej z przodu, ułatwiamy prowadzenie i obsługę wózka.

Przesuwając tylne koła naprzód zmniejszamy potrzebny wysiłek użytkownika w odpychaniu się
Konfiguracja tej części pozwala ustawić koła tylne w pozycji wysuniętej do przodu, do tyłu jak i również na odpowiedniej wysokości

Jednak jeśli konfigurujemy wózek, aby był aktywny musimy zwrócić uwagę na jego stabilność, zaleca się zamontowanie kółek stabilizujących (małe tylne lub przednie kółka zabezpieczające).

Dostosowanie obręczy na kołach

Istnieją zabezpieczenia z gumy lub pianki ułatwiające uchwyt w przypadku problemów z uściskiem lub by zabezpieczyć twarde elementy.

Specjalne systemy podwójnych obręczy lub lewarek dla samodzielnego odpychania się jedną ręką.

W przypadku niedowładów ciała (połowiczy, hemiplegia, amputacja lub amelia) można rozważyć konfigurację wózka z podwójną obręczą lub lewarkiem, zaprojektowane tak, by obsługiwać wózek jedną ręką.  

Taki system może być dobrym rozwiązaniem dla osób dorosłych, jednakże dla dzieci niestety nie. W zwykłym wózku, aby poruszać się do przodu potrzeba dwóch rąk, jeśli mamy sprawną tylko jedną ze stron ciała, to będziemy się jedynie kręcić w kółko.

Dlatego wózek musi być wyposażony w specjalne zaawansowane mechanizmy, które zdecydowanie powiększają jego wagę, co oznacza zbyt duży wysiłek dla dziecka.

W takich przypadkach, warto rozważyć czy wózek elektryczny nie będzie lepszym wyborem.

Wózki elektryczne

Pierwsza myśl często to….

– Jeśli wybierzemy wózek elektryczny dziecko nie będzie już się uczyć poruszać samodzielnie.
A Ty? Przestałeś chodzić odkąd masz samochód?


Ciężko zrozumieć negacje wielu rodzin, jeśli chodzi o wózki elektryczne. Oczywiście wiążą się one z kosztami, ale konflikt jest raczej wywołany lękiem przed konsekwencjami, które ciągnie za sobą ta decyzja.

„Zawsze kiedy profil użytkownika będzie odpowiedni, to znaczy, ze prowadzenie wózka elektrycznego nie oznacza zagrożenia ani dla użytkownika, ani dla otoczenia, wózek elektryczny daje poczucie ogromnej wolności.”

Znam pacjentów, którzy już w wieku 3-4 lat prowadzili wózek elektryczny z niesamowitą precyzją.


Mimo iż czasami niepełnosprawność fizyczna może być duża, technologia rozwija się w ogromnym tempie i pozwala dostosować joysticki specjalne, które instaluje się w miejscu, gdzie użytkownik operuje z najlepszym wyczuciem: prawa lub lewa strona,  podbródek, zagłówek, obsługa za pomocą wzroku i nawet językiem.

Jedynym ograniczeniem jest tutaj cena, jednak w takim tempie rozwoju świata mamy nadzieję, że takie rozwiązania będą sukcesywnie bardziej dostępne dla coraz większego grona pacjentów.

O autorze:

Gloria Pomares – fizjoterapeutka, od 20 lat pracuje w ortopedii Ortoprono (Walencja), gdzie zajmuje się zwiększaniem mobilności, pozycjonowaniem oraz formowaniem siedzisk dla pacjentów z mózgowym porażeniem dziecięcym i innymi chorobami neurologicznymi. Współpracuje z Uniwersytetem UMH Elche oraz Uniwersytetem Katolickim w Walencji.
Na co dzień aktywnie edukuje i poszerza wiedzę na temat ortez, rehabilitacji i sposobów poprawienia mobilności pacjentów, prowadząc bloga gloriapomares.com.

Tłumaczenie Wojtek Jozef Ganski oraz Małgorzata Serafin.

Rodzaje gorsetów korekcyjnych – skolioza, hiperkifoza, hiperlordoza

Gorsety ortopedyczne najczęściej kojarzone są z miękkimi sznurówkami, które być może widzieliśmy u naszej babci, która ubiera ją do prac w swoim ogrodzie bądź wujka, noszącego taką ortezę przez jakiś czas po urazie kręgosłupa. W przypadku korekcji nieprawidłowych  skrzywień kręgosłupa, takich jak skolioza, hiperkifoza i hiperlordoza, ortezy tułowia charakteryzują się większą sztywnością konstrukcji – gorset musi wpływać na ustawienie sylwetki i korygować je. Jakie rodzaje gorsetów wyróżniamy? Jak często trzeba je nosić, by osiągnąć efekt? I jaki jest wyznacznik, że w przypadku mojego skrzywienia konieczne jest gorsetowanie?

Gorsety korekcyjne – przeznaczone do aktywnej korekcji skoliozy i  ortotycznego leczenia choroby Scheuermanna. Są to konstrukcje termoplastyczne z oknami dekompresyjnymi i padami kompresyjnymi, inne składają się z części obejmującej biodra, regulowanych prętów, podpór potylicznych, które są dopasowane do ciała pacjenta dzięki pracy nad otrzymanym wcześniej pozytywie. 

Klasyfikacja krzywizn według stopni odchylenia:

  • Łagodna – do 20 stopni w skali Cobba, zaleca się ćwiczenia korekcyjne oraz regularne monitorowanie skrzywienia, szczególnie w okresie wzrostu;
  • Umiarkowana – od 25 do 40 stopni w skali Cobba, zazwyczaj zaleca się leczenie gorsetem korekcyjnym oraz indywidualnie dobrane ćwiczenia korekcyjne. Należy regularnie monitorować skrzywienie, szczególnie w okresie wzrostu;
  • Ciężka – przekraczająca 50 stopni w skali Cobba. Zazwyczaj wymaga operacyjnej korekcji ustawienia kręgosłupa.
Rodzaje gorsetów korekcyjnych
  • Gorset Milwaukee
Image: www.ortopediagordillo.com

Jest to pierwszy rodzaj aparatu ortopedycznego tułowia, który został opracowany w celu leczenia skoliozy. Podobnie jak inne gorsety korekcyjne, zaleca się, by dzieci nosiły gorsety Milwaukee od 12 do 20 godzin dziennie. Jest to konstrukcja z tworzywa sztucznego, dopasowana do bioder i talii, z pionowymi prętami z przodu i z tyłu, które są przymocowane do obręczy biegnącej wokół szyi. Ponieważ noszenie go jest kłopotliwe, gorset ten został praktycznie wycofany. Zastosowanie tej ortezy wymaga regularnego dostosowywania i monitorowania.

Wskazania: leczenie skoliozy dziecięcej lub młodzieńczej, kifoza.

  • Gorset Boston i/lub Wilmington
Image: www.allarduk.co.uk

Moduł wykonany z polipropylenu, a wewnątrz zawiera peloty korygujące. Wykonane są one z miękkiego tworzywa termoplastycznego o różnych gęstościach i grubościach. Jeśli podparcie mostka nie jest wystarczające, umieszcza się dodatkowo metalową ramę, aby wzmocnić jego sztywność. Zapięcie z tyłu umożliwia stopniowe zamykanie gorsetu. Stosuje się go do korekcji skoliozy, hiperlordozy i hiperkifozy lędźwiowej.

Gorset Wilmington zamyka się z przodu, gorset Boston zamyka się z tyłu.

Wskazania: w leczeniu umiarkowanego skrzywienia klatki piersiowej i dolnej części kręgosłupa, skoliozy i skrzywienia lędźwiowego, piersiowo-lędźwiowego, hiperlordozy, spondylolistezy.

  • Gorset GTB 
Image: www.scoliose-grenoble.fr

Stosowany w skoliozie ewolucyjnej u dzieci i młodzieży w przypadku skrzywień od 15° do 30° wg skali Cobba.

Jest to orteza polietylenowa jednoczęściowa ze zintegrowanymi wzmocnieniami i wspornikami korekcyjnymi w celu zrównoważenia profili i rotacji kręgów.

  • Gorset CAEN i/lub Providence
Image: www.orthopedie.proteor.fr

Jednoczęściowy gorset z podszewką z pianki polietylenowej dla wygody i z otwarciem z przodu.

Jest to gorset nocny (Corset à Appui Électif Nocturne Segmentaire) hiperkorekcyjny. Wykonany jest z termoformowalnego tworzywa polimerowego i stosowany w leczeniu skolioz pochodzenia idiopatycznego (odcinek lędźwiowy, piersiowo-lędźwiowy, piersiowy), szczególnie w przypadku skrzywień między odcinkami T5 i L3. Ten typ gorsetu zwykle pomaga w krzywiznach w kształcie litery C, które wpływają na dolną część pleców.

Jego zasada działania opiera się na hiperkorekcji krzywizn skoliozy, stosowany jest w nocy dzięki czemu pacjent nie musi nosić ortezy w ciągu dnia.

  • Gorset Lyonés lub Stagnara
Image: www.ortopediagordillo.com

Formowany na pozytywie gipsowej miary pacjenta z tworzywa termoplastycznego. Składa się z kosza miednicowego i szeregu płyt dociskowych, przymocowanych do dwóch pasków duraluminium z przodu i z tyłu. Umieszcza się w nim również płytkę brzuszną, aby umożliwić kontrolę lordozy lędźwiowej. Na płytkach można umieścić podkładki, które mogą amortyzować nadmierne podparcie na kościstych wypukłościach i zapobiegać odleżynom.

Funkcja – korekcja trójpłaszczyznowego skrzywienia kręgosłupa – skolizy.

    • Gorset Chêneau i/lub Rigo Chêneau 
Image: www.grausoler.es

Gorset typu Rigo-Cheneau jest ortezą korekcyjną, w której stosuje się trójpunktową korekcję tułowia. Na każdy łuk skrzywienia kręgosłupa działa siła główna oraz dwie siły o przeciwnych zwrotach, które mają za zadanie pogłębienie efektu korekcji. Po przeciwnej stronie przyłożonego nacisku w gorsecie nadbudowywane jest miejsce. Wszystkie obszaru nacisku są umiejscowione, ukształtowane i zorientowane w bardzo specyficzny sposób, aby pozycjonować wybrane obszary tułowia w celu osiągnięcia możliwie najlepszej korekcji, podczas gdy pozostałe obszary to obszary odciążające. Konieczne są regularne i progresywne dostosowania.

Wskazania: korekcja skoliozy idiopatycznej i ewolucyjnej u dzieci i młodzieży, skrzywienie klatki piersiowej, odcinka lędźwiowego kręgosłupa, część skolioz pochodzenia neurologicznego, pooperacyjne.

    • Gorset Michela lub/i gorset z Malagi
Imagen: www.ortopediagarciaferriz.es

Składa się z trzech płytek korekcyjnych: miednicy, odcinka lędźwiowego i klatki piersiowej, które są utrzymywane w pozycji przez dwa paski wytwarzane z duraluminium, przednie i tylne z podłużną szczeliną do podnoszenia lub opuszczania płytek w celu modyfikacji nacisku. Jest budowany na podstawie wcześniej przygotowanego pozytywu miary pacjenta.

Wskazania: skolioza w odcinku lędźwiowym bez dużej rotacji.

    • Gorset Garchois
Image: www.orthese-prothese.fr

Ta orteza jest przeznaczona do leczenia skoliozy porażennej i miopatii. Gorset ma nacięcia i otwory w 2 częściach miednicy. W przypadku potrzeby stabilizacji szyjnego odcinka kręgosłupa dodawany jest zagłówek. Gorset wykonany z tworzywa PETG z zastawkami: półkolistą, grzbietową zastawką piersiową, zastawką mostkową i podobojczykową.

  • Gorset do korekcji hiperkifozy
Image: www.chabloz-ortho.com

Regulowany stabilizator korygujący hiperkifozę. Ma na celu zmniejszenie hiperlordozy oraz skorygowanie hiperkifozy i poprawę ustawienia kręgosłupa w płaszczyźnie strzałkowej.

Jego użycie jest skuteczne, gdy wierzchołek krzywizny znajduje się na maksymalnie szóstym poziomie kręgu grzbietowego. Na wyższym poziomie tylne podparcie koliduje z podparciem mostka, a gorset nie działa.

Zapięcie z tyłu na rzep może być mniej wygodne niż zamknięcie z przednim otwarciem.

Czy noszenie gorsetu korekcyjnego przynosi określone skutki?

Celem gorsetowania może być spowolnienie progresji skrzywienia kręgosłupa bądź korekcja deformacji. Noszenie gorsetu zalecane powyżej 20 stopni skrzywienia wg Cobba, powyżej 40 stopni zazwyczaj pacjent kierowany jest na leczenie operacyjne. Co ważne, ortezy tułowia wykazują działanie korekcyjne tylko w okresie wzrostu dziecka, po tym czasie deformacja zaczyna się utrwalać. 

Gorset ortopedyczny, w zależności od zaawansowania i pochodzenia skrzywienia, może nie działać na wszystkie dzieci. Hiperkifoza i hiperlordoza są znacznie trudniejsze do skorygowania. Jako że gorsety ściśle przylegają do ciała, mogą powodować podrażnienie skóry z powodu ciepła i tarcia. Ciężka skolioza wymaga operacji zwanej „fuzją kręgosłupa” lub “fuzją kręgów”. Chirurg ustawia kręgosłup w wyprostowanej pozycji, tak bardzo, jak to możliwe i stabilizuje go za pomocą metalowych prętów i śrub. 

Należy pamiętać, że noszenie gorsetu ortopedycznego zawsze powinno być uzupełniane pracą z fizjoterapeutą i regularnie wykonywanymi ćwiczeniami, według zaleceń. Orteza korekcyjna zapewnia korekcję bierną, zaś ćwicząc wzmacniamy układ mięśniowo-szkieletowy, dzięki czemu po ściągnięciu gorsetu efekt utrzyma się (korekcja czynna). 

Jak długo powinno nosić się gorset ortopedyczny?

Nie ma szybkiego sposobu na skoliozę. Noszenie gorsetu ortopedycznego lub powrót do zdrowia po operacji wymaga czasu. Zalecenia odnośnie liczby godzin dziennie, w których powinno się nosić gorset są różne, ale zwykle wynoszą od 12 do 22 godzin dziennie. Zwykle ściąga się go na czas kąpieli czy podczas aktywności fizycznej. 

Mniej więcej co 12-18 miesięcy należy wykonać nowy gorset. Drugim z wyznaczników jest wzrost pacjenta – jeśli dziecko urośnie kilka centymetrów to zadane punkty korekcji przemieszczą się i gorset jest nieaktualny, może działać nieprawidłowo. Gorsetowanie trwa zazwyczaj do końca okresu wzrostu dziecka lub w przypadku poprawienia stopnia skrzywienia kręgosłupa (w takiej sytuacji należy regularnie kontrolować pacjenta).

Specjaliści od leczenia skoliozy współpracują z pacjentami, aby indywidualnie dobrać odpowiedni gorset dla każdego przypadku. Prawidłowo dopasowany gorset oznacza zadowalające wyniki leczenia: zazwyczaj to korekcja skrzywienia, ale w wielu przypadkach zatrzymanie progresji deformacji. Niemniej ważne jest również, by pacjent czuł się komfortowo i regularnie nosił gorset korekcyjny. Stosowanie się do zaleceń specjalistów może nie tylko znacząco skorygować ustawienie kręgosłupa, ale również pozwolić uniknąć leczenia operacyjnego, które oprócz natychmiastowej poprawy zawsze niesie ze sobą także ujemne skutki.

O autorze:

W. Jozef Ganski
Sales Manager
OKM Quimica Ortopedica
E-mail: sales@okm.es
Zapraszam na mój Profil Linkedin

Rodzaje gorsetów stabilizujących – urazy kręgosłupa, osteoporoza, prostotrzymacze

Urazy kręgosłupa, nadmierne obciążenia lub bóle pleców? Każdy z nas zna kogoś, kto nieustannie boryka się z problemami związanymi z kręgosłupem. Na część schorzeń wystarczy leczenie rehabilitacyjne, ale w niektórych przypadkach, takich jak urazy lub zaawansowana osteoporoza potrzebne nieco więcej wsparcia, odciążenia czy stabilizacji. Taką funkcję pełnią gorsety, zwane inaczej ortezami tułowia. 

Orteza – urządzenie zewnętrzne służące do ograniczania, stabilizowania lub zwiększania ruchu, zapewniania wsparcia lub zmniejszenia obciążenia segmentu ciała, korygowania deformacji i / lub utrzymywania lub zwiększania poziomu funkcji.

(Edelstein, 1988)

Aby spełnić te funkcje, ortezy wywierają naciski na różne segmenty ciała. W przypadku kręgosłupa, w zależności od obszaru nacisku możemy wyróżnić:

  • ortezy szyjno-piersiowo-lędźwiowo-krzyżowe (CTLSO),
  • ortezy piersiowo-lędźwiowo-krzyżowe (TLSO),
  • ortezy lędźwiowo-krzyżowe (LSO).

Można tu również dodać ortezy szyjne (CO) i szyjno-piersiowe (CTO), chociaż obejmują one wyższe obszary ciała.

Inna możliwa klasyfikacja to podział na ortezy pasywne i aktywne.

Ortezy pasywne tułowia – unieruchamiają i zapewniają stabilność kręgosłupa. Składają się z elastycznych struktur tekstylnych, termoplastycznych, prętów aluminiowych, taśm pomocniczych i pasa brzusznego. Nie mają funkcji korekcyjnych. Możemy tutaj wyróżnić:

  • Gorset Taylor 
Image: www.primclinicasortopedicas.es

Składa się z ramy lub sztywnej tylnej konstrukcji, pasów otaczających pachy i szarfy z przednim systemem zamykania.

Wskazania – zatrzymanie progresji kifozy w każdym wieku, stabilne złamania dolnej części pleców i złamania lędźwiowo-krzyżowe, osteoporoza oraz w okresie pooperacyjnym.

  • Gorset Knight 
Image: www.orliman.com

Wskazania – stabilne złamania lędźwiowe, pooperacyjne, przepuklina, rozszczep kręgosłupa, spondyloliza, skręcenia lędźwiowo-krzyżowe.

  • Prostotrzymacze
Image: www.primclinicasortopedicas.es

Półsztywna orteza umieszczona wokół ciała w górnej części pleców, w celu odepchnięcia ramion do tyłu i utrzymania ich w pozycji prostej.

Wskazania: korektor postawy.

  • Gorset William i Mayo
Image: www.primclinicasortopedicas.es

Wskazania: unieruchomienie zgięć, rotacji i przegięć bocznych w środkowych i dolnych obszarach kręgosłupa lędźwiowego.

  • Gorset Jewetta
Gorset Jewetta
     Image: www.orliman.com

Istnieją dwa typy: z płytkami nośnymi lub z ramami (na zdjęciu). Podczas unieruchomienia powoduje przeprost kręgosłupa.

Wskazania: Zaawansowana osteoporoza, pooperacyjne, stabilne złamania i łagodzenie bólu lędźwiowo-krzyżowego.

Funkcja: Powoduje elongację kręgosłupa, dzięki czemu zwiększa dystans między kręgami i może zapobiec m.in. uciskowi krążków międzykręgowych na korzenie nerwowe.

  • Gorset O.V.A.L.E
Gorset O.V.A.L.E – Image: www.orthopedie.proteor.fr

Aktywna orteza kręgosłupa w odcinku lędźwiowym – Z francuskiego Orthèse Vertébrale Active Lombaire d’Elongation. Unieruchamia kręgosłup w odcinku lędźwiowym.

Składa się z dwóch bocznych zaworów połączonych z tyłu; zawiera nadmuchiwaną poduszkę lędźwiową, która zapewnia stałe wsparcie.

Gorset zalecany w przypadku rwy kulszowej, ostrego bólu dolnej części pleców pochodzenia dysku, pourazowego bólu dolnej części pleców i bólu dolnej części pleców w spondylolistezie.

  •  Orteza lędźwiowego odcinka kręgosłupa
Image: www.orthopedie.proteor.fr

Indywidualnie wykonany gorset termoplastyczny, wyścielany miękką pianką dla wygody pacjenta; do powstrzymywania odcinka lędźwiowego i dolnego odcinka piersiowego. Może być jedno- lub dwuczęściowy.

Wskazania: przewlekły ból krzyża, złamania, ucisk kręgów.

Na rynku istnieje wiele rozwiązań i wariantów gorsetów ortopedycznych, które mogą znacznie się od siebie różnić. Gorsetowanie zawsze powinien zalecać nam specjalista, ze wskazaniem rodzaju ortezy tułowia oraz częstotliwości noszenia. Niektóre gorsety wykonywane są na indywidualne zamówienie, a część z nich dostępnych jest w sklepach medycznych jako wyroby seryjne w różnych rozmiarach. Niezależnie od rodzaju gorsetu warto stosować się do zaleceń lekarza lub terapeuty i udawać się na regularne kontrole swojego stanu zdrowia.

O autorze:

W. Jozef Ganski
Sales Manager
OKM Quimica Ortopedica
E-mail: sales@okm.es
Zapraszam na mój Profil Linkedin

Protetyka: design dotarł i tutaj

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat branża ortotyczno-protetyczna miała ręce pełne pracy. Od masywnych, drewnianych lejów protezowych po cienkościenne wydruki 3d, od 10-cio kilogramowych aparatów szynowo-opaskowych po zgrabne ortezy KAFO z prepregu, ważące mniej niż 1kg. Skupienie się na funkcjonalności sprzętu ortopedycznego i wygodzie użytkowników przyniosło swoje rezultaty: pacjenci mają szeroki wybór pod kątem komfortu, poziomu aktywności oraz dopasowania zaopatrzenia ze względu na rodzaj i zaawansowanie schorzenia. Co jednak z aspektami wizualnymi? Czy branża O&P skupia się na wyglądzie produkowanego sprzętu? 

Proteza kończyny górnej zaprojektowana przez Oliwię Otrębę do konkursu firmy Glaze Prosthetics [2018r.]

Jeszcze kilka lat temu odpowiedź brzmiałaby ‘zdecydowanie nie’. Działka ortotyczno-protetyczna przeżywa jednak w tym momencie rozkwit w dziedzinie designu, estetycznych rozwiązań i personalizacji pod kątem klienta. Właśnie dlatego w naszej branży pojawiła się Oliwia Otręba, która jest absolwentką kierunku wzornictwo na ASP w Katowicach. Zajmuje się projektowaniem CAD w protetyce, m.in. lejów protez kończyn dolnych oraz wykonywaniem indywidualnych projektów dla pacjentów. W swoim portfolio ma wiele różnorodnych projektów. Od koncepcji zdobień porcelany, które zostały wyróżnione w konkursie organizowanym przez Porcelanę Bogucice, przez zabawkę sensoryczną dla dzieci aż do projektu z branży protetyki, który został zaprezentowany na największych targach druku 3D w Polsce – “Dni Druku 3D” w Kielcach w 2019 roku. 

➔ Skąd studentka ASP znalazła się w tej branży? 

➔ Czy jest przyszłość w personalizacji sprzętu ortopedycznego pod kątem estetycznym? 

➔ I kto najwięcej na tym skorzysta? 

W poniższym wywiadzie znajdziecie inspirujące wskazówki dla projektantów chcących spróbować swoich sił w tej dziedzinie oraz praktyczne informacje dla pacjentów szukających nowych rozwiązań.

Powiedz nam proszę skąd studentka wzornictwa/projektantka znalazła się w tak przyziemnej branży? Jakie były Twoje początki?

Wszystko zaczęło się od przygotowania projektu na konkurs, w ramach zajęć w Pracowni Projektowania Produktu na drugim roku studiów. Zadanie polegało na zaprojektowaniu atrakcyjnej (pod względem wizualnym i funkcjonalnym) protezy przedramienia. Moją pracę konkursową zobaczył Rafał Pierzchalski z Proteo. Skontaktował się ze mną i tak rozpoczęliśmy współpracę. Odbyłam wakacyjne praktyki w firmie Rafała w Łodzi, gdzie uczyłam się wszystkiego od podstaw. Było to dla mnie nowe, bardzo ciekawe doświadczenie, które dało mi wiele korzyści w dalszym rozwoju. Moja współpraca z Proteo w dalszym ciągu coraz bardziej się rozwija. Zachęcam wszystkich młodych projektantów do brania udziału w konkursach i też do pokazywania swoich prac, zamiast chowania ich w szufladach czy na dyskach. Nie trzeba wygrać konkursu, samo uczestnictwo potrafi otworzyć wiele drzwi. Tak samo jak w przypadku praktyk i stażów, z których można bardzo wiele wyciągnąć i zdobyć praktyczne doświadczenie.

Cover protezy kończyny dolnej w wykonaniu Oliwii Otręby dla firmy Proteo

To prawda i świetnie wygląda w CV! A co robisz na co dzień w swojej pracy?

Tworzę projekty, które nie tylko umożliwiają powrót do sprawności i samodzielności osobie po amputacji, ale także sprawiają, że pacjenci czują się lepiej pod względem psychicznym w swoich protezach. W mojej pracy staram się przede wszystkim kierować empatią i potrzebami użytkownika. To wszystko jest możliwe dzięki personalizacji protez, którą zapewnia technologia druku 3D. 

Jak myślisz, czy osoby, którym zależy na wizualnym aspekcie swojej protezy to tylko wąska garstka użytkowników? Czy może w dalszym ciągu pacjenci chcą raczej ukryć swoją amputację niż pochwalić się protezą?

Każdy pacjent jest inny, jednak myślę, że większości zależy na tym, aby dobrze czuć się w swojej protezie. Jest to powiązane z kontekstem kulturowym – w kulturze konsumpcyjnej zawarty jest wzorzec ideału młodości i piękna, w który ciężko wpasować się osobom po amputacjach. Aspekt wizualny protezy na pewno pomaga w lepszym komforcie psychicznym. Sądzę, że pacjentów można podzielić na dwie grupy – jeśli chodzi o wizualny aspekt protezy. Pierwsza – osoby, które chcą, aby proteza w maksymalnym stopniu była odwzorowaniem zdrowej kończyny. Należą do niej osoby, jak wspomniałaś – które raczej chcą ukryć swoją amputację. Oraz druga grupa, gdzie pacjenci chcą “poszaleć” i mieć wyjątkową, przyciągającą wzrok protezę. 

I podejrzewam ta druga grupa rośnie z każdym rokiem. A o jaką personalizację proszą zazwyczaj pacjenci?

W większości jest to jeszcze odwzorowanie zdrowej kończyny. Są też pacjenci, którzy chcą mieć na protezie swoje ulubione symbole związane np. z drużynami sportowymi, serialami. Są to wzory miejscowe, które występują np. tylko z przodu albo z tyłu protezy. Zdarzają się też projekty pokrywające całą powierzchnię nakładek kosmetycznych. 

Czy są jakieś powtarzające się zapytania pacjentów, których nie można wykonać stosując metodę druku 3D?

Nie kojarzę, żeby było coś, czego nie byliśmy w stanie wykonać. Jednak bazujemy  nie tylko na samym druku 3D. Jeśli pacjent chce jakieś ekstra wykończenie – brokatowe czy metaliczne to trzeba polakierować wydruk. W przypadku protez, produkt wyciągnięty prosto z drukarki jeszcze nie daje szerokich możliwości wykończenia powierzchni. Idealny będzie moment, w którym od razu z drukarki 3D wychodzi pożądany efekt. 

“…w kulturze konsumpcyjnej zawarty jest wzorzec ideału młodości i piękna, w który ciężko wpasować się osobom po amputacjach. Aspekt wizualny protezy na pewno pomaga w lepszym komforcie psychicznym.”

Tego nie może doczekać się nie tylko nasza branża, ale cały świat! : ) A czy Twoi znajomi ze studiów dziwią się, gdy mówisz czym się zajmujesz? A może część osób również odnalazła się w medycznej działce?

Nie tylko znajomi ze studiów, raczej wszyscy, którym mówię czym się zajmuję. Mało osób kojarzy wzornictwo z działką medyczną. W ogóle mam wrażenie, że mało osób wie, czym jest wzornictwo. Pamiętam jak w liceum (ukierunkowanym pod kątem przedmiotów ścisłych) rozmawialiśmy ze znajomymi na temat przyszłych studiów. Kiedy powiedziałam, że chcę iść na wzornictwo, to koleżanka zapytała czy po tym kierunku będę robić wzorki na różne przedmioty. Zdecydowanie wzornictwo to szersza dziedzina niż same wzorki ; ) Wracając do pytania – znam kilka osób po wzornictwie, które projektują sprzęty medyczne. Dla mnie jest to ciekawa dziedzina, ponieważ zawsze chciałam tworzyć coś, co jest niezbędne dla człowieka, co znacznie wpływa na poprawę jakości życia. Projektowanie urządzeń zapewniających możliwość samodzielnego funkcjonowania osobom po amputacji daje dużą satysfakcję. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, które towarzyszyło mi w momencie, gdy zobaczyłam, że coś, co stworzyłam faktycznie pomaga pacjentowi w codziennym życiu. 

Na co dzień zajmuję się ortotyką i mogę tylko powiedzieć, że w pełni podpisuję się pod tym, co właśnie powiedziałaś. To wspaniałe uczucie. Serdecznie dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że nasza branża coraz częściej i chętniej będzie stawiać na wizualny aspekt protez i ortez.

O autorze:

Oliwia Otręba – absolwentka wzornictwa na  ASP w Katowicach. Dyplom licencjacki zrealizowała w Pracowni Projektowania Produktu. Tematem projektu było “Stanowisko wspomagające skan 3D w protetyce kończyn dolnych”. Współpracuje z firmą PROTEO, tworząc spersonalizowane projekty protez kończyn dolnych. Zainteresowana projektowaniem skoncentrowanym na środowisku i planecie.

(Nie)pełnosprawna droga na podium

Dla większości niepełnosprawność w Polsce jest tematem tabu. Panuje przekonanie, że osoby nią dotknięte mają wiele ograniczeń, rzadko są aktywne fizycznie, a może nawet zawodowo. Czy można jednak wrzucić kilka milionów osób do przysłowiowego jednego worka?

Marcel Jarosławski – Igrzyska Paraolimpijskie w Rio, skok wzwyż (fot. Jakub Szymczuk)

Bohaterem poniższego wywiadu jest mężczyzna, który z pewnością zawstydziłby niejednego w swoich osiągnięciach sportowych, jak również złamałby przekonanie dotyczące ograniczonych możliwości. Marcel Jarosławski jest członkiem zarządu Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych “Start”, wielokrotnym medalistą w skoku wzwyż na Mistrzostwach Europy i Świata, organizatorem imprez sportowych dla osób niepełnosprawnych. W ubiegłym roku pełnił funkcję dyrektora World Para Athletics Grand Prix – 47. Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski, które zostały wyróżnione statuetką im. Lugwiga Guttmanna w kategorii impreza roku w 1. Plebiscycie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Za swoją działalność społeczną i charytatywną został nagrodzony w plebiscycie Dziennika Łódzkiego “Osobowość Roku 2019 Powiatu Zduńskowolskiego”. Na co dzień jest również pełnomocnikiem Prezydenta Zduńskiej Woli ds. osób niepełnosprawnych.
Od urodzenia jest osobą niepełnosprawną. Z powodu znacznego skrótu kości udowej i niewykształcenia stawu biodrowego porusza się za pomocą ortoprotezy.
Wraz z powszechnym przekonaniem wada wrodzona pana Marcela nie ograniczyła jego działań i ambicji. Jakie wyzwania niesie ze sobą organizacja tak dużych wydarzeń sportowych? Skąd wzięła się determinacja pana Marcela i jak narodziła się pasja do lekkoatletyki? Te i inne tematy poruszamy w poniższym wywiadzie. 

Panie Marcelu, od lat działa pan aktywizując osoby niepełnosprawne. Co było pierwsze, miłość do sportu czy chęć zmiany perspektywy? 

Zdecydowanie miłość do sportu. Od dziecka za bardzo nie przejmowałem się niepełnosprawnością i robiłem to co rówieśnicy – na tyle na ile było to możliwe. Grałem z kolegami w piłkę albo jeździłem na rowerze, najpierw odpychając się jedną nogą, a potem zakładając na prawy pedał tzw. nosek. Ale wtedy nie myślałem o tym, że mogę się zająć sportem na poważnie. Zmieniło się to, gdy miałem niespełna 14 lat. Do mojej szkoły przyszedł trener Wojciech Kikowski i zaprosił na trening lekkoatletyczny. Wcześniej w ogóle nie interesowałem się tym sportem, więc traktowałem to jak przygodę. Pierwsze medale i systematycznie poprawiane rekordy życiowe szybko to zmieniły. Dalej wszystko toczyło się swoim torem. 

Ma pan za sobą wiele nagród i medali za osiągnięcia sportowe. Jakie to uczucie zostać wyróżnionym za coś, w co wkłada się tyle serca i wysiłku?

Chyba nie będę oryginalny, jeśli powiem, że to bardzo miłe uczucie 🙂 Tym bardziej, że oprócz ciężkiej pracy wpływ ma bardzo wiele innych czynników, jak choćby brak podatności na kontuzje. W czasach, kiedy osiągałem najlepsze wyniki, współpraca z fizjoterapeutami i personelem medycznym nie była tak powszechna, więc w tej kwestii praca była dużo trudniejsza. Trzeba było mieć również dużo szczęścia, albo inaczej, nie mieć pecha takiego jak ja, kiedy po zdobyciu medalu mistrzostw świata w 2006 roku dowiedziałem się, że moja konkurencja nie odbędzie się na igrzyskach w Pekinie, co spowodowało moją kilkuletnią przerwę w uprawianiu lekkiej atletyki, po której powrót był bardzo trudny, co spowodowało moją rezygnację z wyczynowego uprawiania sportu. Dlatego bardzo ważne jest, żeby cieszyć się z każdego medalu, bo może być ostatnim.

To bardzo trafne słowa, nie tylko w tej dziedzinie. A czy ma pan jakąś wskazówkę dla osób niepełnosprawnych, które chcą rozpocząć swoją przygodę ze sportem? 

Przede wszystkim trzeba być aktywnym, otwartym i korzystać z danych możliwości. Przypuszczam, że gdybym nie był chętny do uprawiania sportu i zawsze przygotowany do lekcji wychowania fizycznego to mój nauczyciel nie zaprosiłby do szkoły Trenera Kikowskiego. Dla osób niepełnosprawnych przeznaczonych jest 28 sportów paraolimpijskich i wiele nieobjętych programem igrzysk. Można więc powiedzieć, że dla każdego można znaleźć sport odpowiadający zainteresowaniom i możliwościom funkcjonalnym.

Marcel Jarosławski na Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Dubaju

Sportowe obozy zimowe i letnie, zgrupowania kadr narodowych i imprezy sportowe. To ogrom planowania i pracy. Czy organizacją całościowo zajmuje się PZSN?

To zależy od konkretnych zadań. Szkolenie kadr narodowych w 14 sportach realizujemy samodzielnie przez 6 pracowników Działu Sportu. Każdy z nas zajmuje się obsługą administracyjną zgrupowań, udziału kadr w imprezach krajowych oraz organizacją wyjazdów na imprezy i zgrupowania zagraniczne. W przypadku dużych i ważnych wyjazdów pracownicy biura również w nich uczestniczą.

Samodzielnie zajmujemy się również obsługą projektów finansowanych przez PFRON polegających na organizacji sekcji i obozów sportowych. Natomiast w przypadku upowszechniania sportu osób niepełnosprawnych w ramach programu Ministerstwa Sportu w dużej mierze wspomagamy się naszymi 56-oma klubami członkowskimi, które bezpośrednio organizują większośc imprez, zajęć i obozów sportowych.

“…bardzo ważne jest, żeby cieszyć się z każdego medalu, bo może być ostatnim.”

A czy mógłby opowiedzieć pan jak wygląda organizacja tak dużego wydarzenia jak Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Polski? Jakie są największe wyzwania?

Największym wyzwaniem jest logistyka. O ile w przypadku organizacji pracy na obiekcie każdy ma bardzo duże doświadczenie, to poza stadionem wydarzyć może się właściwie wszystko, na co organizator musi być przygotowany. W ubiegłym roku formuła zawodów została dodatkowo poszerzona o World Para Athletics Grand Prix, w ramach którego do Bydgoszczy przybyło dodatkowo ponad 300 osób z 35 krajów, nawet tak odległych jak Hong Kong, Ekwador, Kuba, USA czy RPA. Wszystkim musieliśmy zapewnić zakwaterowanie, wyżywienie i transport z hoteli na obiekt oraz z lotnisk w Bydgoszczy, Warszawie i Gdańsku. Przy administracyjnej obsłudze na miejscu imprezy pracowało ponad 20 pracowników PZSN i PKPar, nawet po 16 godzin na dobę. Natomiast mamy świadomość, że organizacja tej imprezy to było jedynie przetarcie przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy, na których spodziewamy się nawet 1300 uczestników oraz dodatkowych obowiązków takich jak choćby produkcja sygnału telewizyjnego.

Stawiacie sobie coraz to trudniejsze zadania! Trzymam zatem mocno kciuki za organizację mistrzostw Europy. A co z ludźmi, czy brakuje rąk do pracy? Gdzie mogą się zgłosić chętni do pomocy wolontariusze?

Aktualnie panująca epidemia wiele zmieniła. Wciąż panuje bardzo duża niepewność dotycząca możliwości realizacji zadań i ich dofinansowania dlatego nie poszerzamy działalności. Natomiast wcześniej nasz budżet i zakres realizowanych zadań systematycznie rósł – tutaj duże podziękowania należą się Ministerstwu Sportu i Państwowemu Funduszowi Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – przez co pracy było bardzo dużo.
Liczymy na to, że sytuacja wróci do normy jak najszybciej. Zachęcamy też wszystkich do udziału w naszych działaniach w formie wolontariatu poprzez kontakt bezpośrednio z nami lub lokalnymi klubami. W najbliższym czasie ruszy również rekrutacja wolontariuszy na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Dlatego przede wszystkim zachęcamy do śledzenia naszego profilu na Facebooku, na którym wszystkie informacje umieszczane są na bieżąco.

Będziemy śledzić Wasze losy! Dziękuję pięknie za rozmowę.

O autorze:

Marcel Jarosławski (33 l.) – członek zarządu i pracownik działu sportu Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych START odpowiedzialny za szkolenie w lekkiej atletyce oraz organizację mistrzostw Polski. Dyrektor World Para Athletics Grand Prix – 47. Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski Bydgoszcz 2019 oraz Paralekkoatletycznych Mistrzostw Europy Bydgoszcz 2021. Pełni również funkcję pełnomocnika Prezydenta Zduńskiej Woli ds. osób niepełnosprawnych. Wcześniej lekkoatleta paraolimpijski, medalista mistrzostw świata i Europy w skoku wzwyż.

Czy orteza osłabia kończynę dolną?

Noszenie wkładek korygujących, ortezy na opadającą stopę, stabilizatora stawu skokowego… Czy to aby nie osłabia naszej kończyny dolnej? Niedawno przeprowadziliśmy na blogu ankietę, by poznać opinie na ten temat. To częste pytanie pacjentów, którzy mają wątpliwości czy korygując płaskostopie poprzez unoszenie łuków stopy lub zakładając stabilizator stawu kolanowego przy zmianach zwyrodnieniowych “nie rozleniwiają” swoich nóg. 

Wyniki ankiety pokazały, że 75% osób jest przeciwna temu stwierdzeniu, zaś 25% z nich je popiera. Dobrą informacją jest to, że 3/4 osób miało rację, jednakże osłabianie kończyn dolnych poprzez noszenie ortez to powszechna opinia i stąd artykuł, który postara się obalić ten mit. Jak zwykle na blogu: prostym, przystępnym językiem.

Myśląc o naszym ciele powinniśmy pamiętać, że jest ono jak naczynie połączone. Jeżeli coś się w nim “psuje”, to z dużym prawdopodobieństwem jest to powiązane z innymi czynnikami. Dotyczy to szczególnie naszych stóp, będącymi podstawą, na której opiera się całe ciało. Przywołując łatwo zrozumiały przykład: jeżeli np. nadepniemy na gwóźdź, to przez najbliższy czas będziemy unikać obciążania tej nogi. Możemy być pewni, że druga noga będzie pracować ciężej, by wyrównać osłabienie pierwszej. Taki proces nazywamy kompensacją. Jest to naturalny mechanizm naszego ciała, które dąży do pozostania w równowadze.

Przykład 1

Młoda kobieta z płaskostopiem podłużnym – niby nic, wiele osób ma taką wadę. Po dłuższych spacerach trochę pobolewają ją stopy i zastanawia się czy może warto byłoby zbadać się u profesjonalisty, który dobierze odpowiednie wkładki ortopedyczne, ale słyszała, że takie ‘sztuczne’ podparcie łuku nic nie daje. Przecież gdy ściągnie buty to stopa znowu będzie płaska, więc co zmieni noszenie wkładek przez kilka godzin dziennie?

Efekty korekcji płaskostopia podłużnego po sześciu tygodniach używania wkładek ortopedycznych (Firma Medi, badanie pacjenta i dobór wkładek mgr Anna Sośnicka)

Tak, to prawda, płaskostopie podłużne powinno być leczone w wieku dziecięcym, ale korekcja nie jest niemożliwa u osób dorosłych. Prawidłowo dobrane wkładki ortopedyczne potrafią zdziałać cuda nawet po zakończonym wzroście kostnym.

Co ważniejsze jednak to to, że wady stóp nie są odosobnione, żaden mięsień nie pracuje wyizolowany. 26 kości stopy połączone są przez 33 stawy, gdzie każde, obrazowo mówiąc, “przesunięcie kości” prowadzi do przemieszczenia się sąsiednich stawów i zmiany obciążenia stopy podczas chodu. Zobaczcie sami:

Zmiany w ustawieniu stopy, które mogą towarzyszyć płaskostopiu podłużnemu

Co to oznacza? Oznacza to, iż stopa “uczy się” prawidłowego wzorca. Dodatkowo, jeśli wkładki były odpowiedzią na ból, który zostanie zniwelowany wkładkami ortopedycznymi to użytkownik zacznie chodzić na dłuższe spacery czy wybierze się na poranny jogging, który wcześniej nie był nawet brany pod uwagę. Wzmożona praca przy odpowiednio wyrównanym rozkładzie sił i amortyzacji wzmocni stopę jeszcze bardziej.

Jeśli z powodu wady stóp któraś z części stopy była nieobciążona tak, jak powinna, to po prawidłowo wykonanej korekcji zacznie pracować i się wzmacniać. Wyrównany rozkład sił oznacza również zanikanie odcisków i zgrubień na stopie. Zrogowaciałe pięty to “taka Twoja natura”? Nie, to sygnał, że Twoim piętom brakuje amortyzacji i w tym miejscu pojawia się nawarstwiający się, martwy naskórek. 

Przykład 2
Ilustracja ukazująca działanie ortezy stawu kolanowego Rebel Reliever firmy Thuasne

Choroba zwyrodnieniowa stawów. Dotyka co drugą osobę po 40-tym roku życia, a u co piątej istotnie wpływa na ograniczenie sprawności. Czy fizjoterapia jest pomocna? Jeśli się na nią decydujemy to czy warto używać również ortezy stawu kolanowego? Czy to nie osłabi naszej nogi, przyspieszając leczenie operacyjne?

W serii webinarów świetnie odpowiada na to pytanie firma Thuasne. Progresja choroby zwyrodnieniowej stawów może być spowolniona lub zatrzymana w przypadku zmniejszenia momentu przywodzenia kolana. W poniżej przedstawionym badaniu na grupie badanych porównano rezultaty leczenia bez i z użyciem stabilizatora stawu kolanowego.

Zdjęcie rentgenowskie stawu kolanowego pacjenta – po prawej bez ortezy, po lewej po założeniu ortezy korygującej ustawienie kończyny dolnej (zdjęcie dzięki uprzejmości firmy Thuasne);

W badanej grupie pacjentów było 12 mężczyzn oraz 3 kobiety w wieku 39-70 lat. Nosili oni ortezę przez 8 tygodni, po których moment przywodzenia stawu kolanowego zmniejszył się o 36%:

Wykres ilustrujący wyniki badania: żółta linia to moment przywodzenia st. kolanowego, zaś pomarańczowa pokazuje rezultaty po 8-tygodniowej kuracji (wykres dzięki uprzejmości firmy Thuasne);

36% redukcja oznacza, że pacjent być może uniknie lub znacząco odsunie w czasie zabieg operacyjny. Dodatkowo, opinie użytkowników wskazują, że nosząc ortezę czuli się znacznie pewniej, a ponieważ nie odczuwali bólu, ich aktywność zwiększyła się. W rezultacie zaczęli w pełni obciążać chorą nogę, co gwarantuje wzrost siły mięśniowej i prawidłowy wzrost kostny. Nie należy również zapominać, że z nadwyrężanej dotychczas kończyny zdrowej również zostało ściągnięte obciążenie, które mogłoby prowadzić do zwyrodnień drugiego stawu kolanowego.

Przykład 3

Kobieta, która od 10-ciu lat porusza się głównie z pomocą wózka inwalidzkiego. Nikt nie zaproponował Pani ortez, a ona nie wiedziała, że mogłyby jej pomóc:

Chód pacjentki przed i po założeniu ortez po raz pierwszy (film dzięki uprzejmości firmy Inovamed)

Oto pierwsze kroki po założeniu ortez. Pomimo tego, iż pacjentka przed ortezowaniem potrafiła samodzielnie się poruszać, to często tego unikała bojąc się upadku. Orteza zwiększyła jej pewność siebie i dodała stabilizacji, co zaskutkowało wzmożoną aktywnością. Pomimo ograniczenia zakresu ruchomości aktywność kobiety wzrosła kilkukrotnie. W tym przypadku nie trzeba rozwiewać wątpliwości czy ortezy osłabiły kończyny dolne naszej pacjentki.

Podsumowując, prawidłowo dobrana orteza zawsze powinna zwiększać nasze możliwości, a co za tym idzie wzmacniać chorą kończynę. Orteza nie pracuje zamiast naszej nogi, a tylko pomaga ją ustawić tak, by ruch był wykonywany poprawnie. Jeżeli aktywność pacjenta wzrasta po użyciu zaopatrzenia ortopedycznego, to nie ma tu żadnych wątpliwości, że to wzmacnia, a nie osłabia kończynę dolną. Zmniejszając dolegliwości bólowe redukujemy także ilość zażywanych leków przeciwbólowych, które niekorzystnie wpływają na nasz organizm. 

Trzeba pamiętać, że głównym elementem leczenia powinna być regularna rehabilitacja pod okiem specjalisty, zaś ortezowanie ma za zadanie odciążać kończynę podczas chodu i utrwalać efekty ćwiczeń. Ważne jest również, aby sprzęt ortopedyczny został dobrany przez ortotyka lub osobę z dużym doświadczeniem, która przeprowadzi analizę chodu oraz szczegółowy wywiad na temat naszych możliwości i oczekiwań. Dotychczas na świecie nie przeprowadzono badań udowadniających osłabienie kończyn dolnych po użytkowaniu ortez, istnieje zaś wiele takich, które pokazują ich pozytywne oddziaływanie. To już czas, by w społeczeństwie przestano postrzegać ortezy, stabilizatory i wkładki ortopedyczne jako ostateczność i zło konieczne, a zaczęto je używać w celu poprawy komfortu codziennego życia oraz prewencji potencjalnych kontuzji podczas wysiłku i aktywności sportowych.

O autorze:

Małgorzata Serafin jest inżynierem biomedycznym, zajmującym się biomechaniką i analizą chodu pacjenta oraz doborem i produkcją sprzętu ortopedycznego. Specjalizuje się  w ortotyce kończyny dolnej oraz tułowia. Od 2016 roku jest certyfikowanym ekspertem w doborze i produkcji elektronicznie sterowanych ortez KAFO, E-mag Active 3. Ściśle związana z opracowywaniem nowej technologii wytwarzania ortez z wykorzystaniem druku 3D. Jest zwolennikiem innowacji oraz stosowania nowoczesnych materiałów, rozwiązań i metod produkcji.

Dopasowanie lejów protezowych przyszłością protetyki

Leje protezowe w protezach kończyn bez wątpienia wymagają szczególnego dopasowania. To właśnie ten element protezy ma bezpośredni kontakt ze skórą nawet przez 15 godzin dziennie! Nic dziwnego więc, że na rynku pojawiają się ulepszone metody pomiarów kikuta oraz modelowania kształtu leja, czy też nowe materiały do ich produkcji. 

Nieco więcej o tym bardzo ważnym elemencie protezy opowie nam Rafał Pierzchalski, CEO oraz współzałożyciel firmy Proteo, która leje protezowe kończyn dolnych wytwarza wykorzystując… druk 3D. Czy taki sposób się sprawdza? Jakie inne materiały są popularne w produkcji lejów protezowych w Polsce i na świecie? I na jakie nowe technologie mogą w najbliższym czasie liczyć pacjenci?

Lej protezowy firmy Proteo wykonany w technologii druku 3D metodą SLS we współpracy z firmą New Era Materials

Druk 3D coraz prężniej wkracza do branży ortotyczno-protetycznej i zdecydowanie zostanie w niej na stałe. Wasz pomysł pojawił się jednak w Polsce jako jeden z pierwszych. Jak zaczął się ten projekt?

Faktycznie, pod koniec 2017 roku byliśmy pierwszą firmą w Polsce i jedną z pierwszych na świecie, która całkowicie zrezygnowała z pracy z gipsem na rzecz technologii addytywnych, czyli mówiąc bardziej potocznie druku 3D. Pomysł na projekt zrodził się jednak dużo wcześniej. W 2014 roku zacząłem swoją pracę w branży protez kończyn dolnych i jako świeżo upieczony inżynier spodziewałem się wejścia w cudowny świat nowoczesnych technologii, które pomagają człowiekowi w jego życiu codziennym. Zderzenie z protetyką było bolesne – gipsownia, wszechobecny zapach żywicy, warsztat przypominający bardziej ten, który widywałem u mojego dziadka na działce. Pomyślałem, że może tylko Polska jest do tyłu z nowościami, ale okazało się, że większość protetycznego świata tak wygląda. Od pierwszego dnia pracy w tej dość skostniałej branży narodziła się u mnie myśl, że trzeba to zmienić, unowocześnić, wiedziałem jednak, że potrzebuje zdobyć ogrom doświadczenia i od podszewki poznać „starą szkołę” protetyki. Jeśli chce się coś naprawić, trzeba wiedzieć z czego jest zbudowane. Kiedy opowiadałem innym osobom z branży o swoim pomyśle to zazwyczaj słyszałem coś w stylu „to się nie uda”, „gdyby to miało działać to już dawno ktoś by to zrobił” etc., to dawało mi jeszcze większego kopniaka do pracy. W kolejnych latach, oprócz codziennej pracy i wyjazdów na szkolenia, zaczytywałem się w publikacjach naukowych dotyczących technologii tworzenia lejów protezowych. Udało mi się również kupić skaner 3D oraz odkurzyłem swoje umiejętności pracy w środowisku CAD (projektowanie wspomagane komputerowo). Pomimo, że jestem indywidualistą i zazwyczaj idę pod prąd, to pewnie miłość do piłki nożnej utwierdziła mnie w przekonaniu, że wielkie rzeczy osiąga się tylko w zespole. W 2017 roku poznałem Maćka (Maciej Stoczkiewicz – współzałożyciel Proteo), z którym od początku zaczęliśmy nadawać na tych samych falach i zdecydowaliśmy się działać wspólnie. Dzięki pracy zespołowej wszystko nabrało szalonego tempa, nie minęło kilka miesięcy, a mieliśmy już swoją siedzibę, uzyskaliśmy finansowanie w formie unijnej pożyczki na zakup wyposażenia oraz podpisaliśmy umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Najważniejsze dla nas było jednak udowodnienie, że obecność nowoczesnych technologii w protetyce kończyn dolnych ma sens i możemy jeszcze efektywniej pomagać osobom niepełnosprawnym. Tak to funkcjonuje do dzisiaj i nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego.

Niestety, to prawda, że branża O&P jest nieco zastała, a więc każda taka inicjatywa cieszy podwójnie! Wracając do tematu: wiemy, że lej protezowy musi być idealnie dopasowany – jeśli jest za luźny, będzie destabilizował pacjenta podczas chodu, a nawet może się zsuwać. Za ciasny lej spowoduje bolesne otarcia i rany. Niewątpliwie więc do produkcji potrzebne jest dokładne odzwierciedlenie kikuta, jak pobiera się taką miarę?

Tutaj przechodzimy do największego wyzwania jakie stoi przed naszą branżą – lej protezowy i wszystko co z nim związane. Niestety, fizjologia człowieka i aktualny stan techniki nie pozwala na stworzenie tego jednego idealnego leja protezowego, takiego, który będzie zawsze wygodny, komfortowy i w pełni funkcjonalny. Kikut osoby po amputacji podlega ciągłym procesom, które zmieniają jego kształt, objętość oraz strukturę. Nawet w przeciągu jednej doby dochodzi do zmian obwodowych kikuta, które mają wpływ na komfort użytkowania protezy. Jeśli dołożymy do tego częste problemy zdrowotne pacjentów to sprawa robi się jeszcze bardziej złożona. Dlatego bardzo ważne jest aby edukować pacjentów i wytłumaczyć, że zmiany kikuta będą im towarzyszyć w mniejszym lub większym stopniu do końca życia, co będzie się również wiązać z wymianami leja protezowego. Zadaniem protetyka, czy też inżyniera medycznego jest stworzenie najbardziej odpowiedniego i optymalnego na dany moment leja protezowego. Co więcej, jeśli bazowalibyśmy tylko na dokładnym odwzorowaniu kikuta, a nie wzięlibyśmy pod uwagę pewnych punktów anatomicznych oraz biomechaniki kikuta to lej protezowy wciąż nie spełniałby swojej funkcji. Nikt na co dzień nie zaprząta sobie głowy czym jest i gdzie się znajduje guz kulszowy, więzadło rzepki czy krętarz większy, a to m.in. te miejsca odgrywają dużą rolę w projektowaniu leja protezowego. Proces przeniesienia kształtu kikuta na ekran komputera odbywa się za pomocą skanera 3D i trwa około 60 sekund. W dużym skrócie pacjent jest w pozycji stojącej w barierkach asekuracyjnych, a protetyk obchodzi go dookoła zbierając skanerem odpowiednie dane. Skan 3D jest metodą prostą, przyjemną oraz bezdotykową, a wirtualny model kikuta przesyłany jest mailowo, gdzie po kilku sekundach możliwa jest jego dalsza obróbka w świecie cyfrowym.

To musi być ogromna zmiana na plus dla pacjentów, którzy są zaprotezowani od lat. Pokolenie naszych dziadków, a nawet rodziców dokładnie pamięta jeszcze drewniane leje protezowe. Co zmieniło się w ciągu kilku ostatnich lat? Jakie materiały
i technologie są obecnie stosowane?

Muszę przyznać, że pomimo mojego zamiłowania do nowoczesnych technologii, idealnie gładki, pokryty lakierem, drewniany lej protezowy jednej z moich pacjentek jest u mnie wciąż na bardzo wysokim miejscu w kategorii najładniejsze protezy jakie widziałem w życiu. Aktualnie, w konwencjonalnym wydaniu protetyki kończyn dolnych wciąż królują laminaty z żywicy akrylowej (rzadziej epoksydowej) oraz włókno węglowe, także tych zmian za bardzo się nie obserwuje. Sporo firm wykorzystuje również materiały elastyczne typu poliuretan do tworzenia miękkiego wewnętrznego leja protezowego. Aby uzyskać element finalny z każdego z wyżej wymienionych materiałów należy najpierw przejść wiele procesów technologicznych, które bywają skomplikowane, jak również nie są obojętne dla zdrowia osoby wykonującej taki lej protezowy. W przypadku leja testowego, przymierzanego przez pacjenta w pierwszym etapie rehabilitacji jeszcze w Poradni, zarówno technologia klasyczna, jak i druk 3D oferują podobne rozwiązania materiałowe i są to zazwyczaj odpowiedniki dobrze wszystkim znanego materiału PET lub PET-G. Lej protezowy ostateczny w technologii addytywnej powstaje na najbardziej zaawansowanych drukarkach 3D, w których głowica np. przy użyciu wiązki lasera spieka materiał, który wejściowo jest w formie proszku, tworząc warstwa po warstwie model finalny. Drukarki te przypominają bardziej maszyny przemysłowe i mocno odbiegają od klasycznego obrazu drukarki 3D jaki kojarzymy z mediów. Technologia ta zapewnia odpowiednie właściwości mechaniczne, więc taki lej z powodzeniem może być wykorzystywany w każdej codziennej aktywności. Do produkcji leja ostatecznego używany jest Poliamid-12 (PA12) i jest to materiał certyfikowany pod kątem użycia w wyrobach medycznych. Jedną z wielu zalet wykorzystania nowych technologii i materiałów jest fakt, że proces produkcyjny jest dla protetyka praktycznie bezobsługowy. Tak ważny dla każdego czas, może być teraz wykorzystywany dużo efektywniej. W jednym momencie możemy przeprowadzać np. skan 3D, obok może drukować się lej testowy i w tym samym czasie na bardziej zaawansowanej maszynie będzie tworzyć się lej ostateczny. Do tej pory było to niemożliwe, a teraz jest to dla nas codzienność. Co więcej, nie ma żadnego problemu żeby produkcja leja odbywała się przez noc lub w czasie weekendu.

Druk 3D umożliwia personalizację leja protezowego (współpraca firmy Proteo i New Era Materials)

No właśnie, dużo mówi się o tym, że branża O&P dynamicznie się rozwija. Jakie nowości i tendencje możemy zauważyć w protetyce?

Kiedy zaglądam do social mediów, na facebooka czy linkedin wydaje mi się, że naprawdę dużo dzieje się w branży protez kończyn dolnych, jednak jest to tylko mylne złudzenie. Faktycznie, coraz więcej firm korzysta z druku 3D, czy możliwości jakie daje skan 3D, ale bardzo często ogranicza się to tylko do jednorazowych projektów, które potem nie mają przełożenia na dalsze działania. Obecnie na palcach jednej ręki można policzyć miejsca, gdzie nowoczesne metody wytwarzania zostały w pełni wdrożone i korzysta się z nich na co dzień, dając każdemu pacjentowi dostęp do innowacyjnych technologii. W Stanach Zjednoczonych mamy ekipę Additive America z Brentem Wrightem na czele, który wdrożył druk 3D zarówno w ortotyce jak i protetyce, a w Europie jest hiszpański UNYQ oraz bułgarski ProsFit. Mam cichą nadzieje, że tych miejsc jest więcej, tylko po prostu nie są aż tak widoczne w internecie. Kilka firm skupiło się też na wykorzystaniu druku 3D przy tworzeniu elementów protezy odpowiadających tylko i wyłącznie za aspekt wizualny, czyli tzw. pokryć kosmetycznych (coverów protezowych). Nie mają one żadnego wpływu na funkcjonalność protezy, więc jeśli pacjent będzie miał niedopasowany lej protezowy to nawet mając najbardziej efektowny cover, proteza nie będzie używana lub będzie używana rzadziej, a przecież nie o to chodzi. Jeśli mówimy zaś o dużych graczach na rynku takich jak Ossur, Ottobock czy Blatchford to można zaobserwować rozwój technologiczny głównie w seryjnych komponentach tj. sztuczne stawy kolanowe, stopy protezowy czy linery silikonowe. W tym obszarze mamy mnogość rozwiązań, od stawów kolanowych sterowanych mikroprocesorowo po możliwość samodzielnej zmiany stopy protezowej z takiej do codziennego użytkowania na stopę do uprawiania sportu. Powiedziałem na początku rozmowy, że branża jest dość skostniała, ale nie można zapomnieć o kilku miejscach na naszym rodzimym podwórku, które zdecydowanie zasługują na uwagę. W kwestii wykorzystania technologii druku 3D warto wspomnieć o firmie Glaze Prosthetics, oprócz tego cały czas obserwuje rozwój vBionic oraz Aether Biomedical. Każda z tych firm działa na polu protez kończyn górnych, ale wiem od Grzegorza (Glaze Prosthetics), że mają w planach kolejne ambitne projekty. Jeśli chodzi o Proteo to aktualnie skupiamy się na ciągłym ulepszaniu swojego rozwiązania. Pacjent ma też oczywiście możliwość całkowitej personalizacji swojego leja protezowego od wyboru koloru po umieszczenie na nim wzoru z herbem swojego ulubionego klubu sportowego, ale tak jak wspomniałem wcześniej jest to tylko aspekt wizualny. Mamy również w planach projekt z placówką naukową, który mocno rozszerza nasz aktualny sposób tworzenia leja protezowego i wprowadza wiele udogodnień dla pacjenta, jednak jest jeszcze za wcześnie by mówić o jakichkolwiek szczegółach. Osobiście marzy mi się stworzenie protetycznej Tesli i z całych sił będziemy z Maćkiem do tego dążyć.

Co oznacza to dla pacjenta? Czy jest to ekscytujący czas również dla użytkowników protez?

Nie ma wątpliwości, że pacjenci będą największymi wygranymi kolejnych kroków milowych w protetyce, ponieważ to właśnie dla nich tworzymy innowacyjne rozwiązania. Przewrotnie napiszę jednak, że rozwój protetyki powinien być przede wszystkim ekscytujący dla nas, dla osób, które o ten rozwój dbają i które są za to odpowiedzialne. Wydaje mi się, że dla pacjenta najbardziej ekscytującym momentem będzie moment kiedy „zapomni”, że w ogóle używa protezy. Najważniejsze jest żeby osoba po amputacji wróciła do normalnego funkcjonowania, do swoich pasji i mogła się w pełni cieszyć życiem. Oczywiście oprócz protezy niezbędny będzie zawsze odpowiedni proces reedukacji chodu, bo tak naprawdę, dla pacjenta, proteza jest tylko urządzeniem, które rozpoczyna kluczowy etap rehabilitacji i daje możliwość powrotu do pełnej samodzielności. 

To prawda. Miejmy nadzieję, że więcej osób i miejsc zechce wykorzystywać nowoczesne technologie do produkcji protez, dzięki czemu za kilka lat część rozwiązań będzie tylko wspomnieniem. Dziękuję za rozmowę. 

O autorze:

Rafał Pierzchalski (32 l.) – CEO oraz współzałożyciel innowacyjnej firmy PROTEO, która wykorzystuje druk 3D, skan 3D oraz projektowanie wspomagane komputerowo do produkcji leja protezowego. Absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Łódzkiej. Przez 4 lata pełnił funkcję kierownika działu protez w Wojewódzkiej Poradni Rehabilitacji i Zaopatrzenia Ortopedycznego w Łodzi. Opiekun licznych praktyk studenckich oraz opiekun naukowy prac dyplomowych z zakresu protetyki kończyn dolnych. Współzałożyciel sekcji Widzew Łódź Amp Futbol.

My life with orthotics

[kliknij, by przeczytać po polsku]

Bringing up children is hard work. It can consume your day and also your life. How do you want to bring them up? And what kind of people do you want them to be? These are questions you live with during the day and go to bed with at night. Raising a disabled child is not much different to that. With the added fight for the daily needs that can be even more consuming mentally and physically.

My son Diamo was born in 2003 severely disabled. This was due to medical negligence. He was quadriplegic, had severe developmental delay, reflux, and very spastic.

I remember not understanding my consultant when he said to me that my child is disabled and may not live to see his first birthday. I remember him saying to me “shit happens”, in the hopes that he would absolve his team from the mistakes that they did when they were meant to care for me and my unborn child, and failed to do so. I won’t go into the details here as it’s not what I want to focus on but it was the start of the fight that I would go through as a mother, and a mother of a child with needs.

Ankle Foot Orthosis (AFO), which Diamo needed for his treatment

Orthotics were part of the care regime almost right from the start. I remember Diamo’s physio fighting tooth and nail to get us referred to orthotic appointments to get the care started. He initially needed Ankle Foot Orthosis to help with his stretches at the age of 2 years. At the age of 3 he was prescribed his back brace. This was after I complained for 1 year about his posture and how he is not straight and needs support. Finally, I was referred to an orthopaedic surgeon who took xrays of his spine only to reveal that Diamo was developing scoliosis.

By the time he was 5, when he got his first standing frame, the significance of those orthopedic braces came to light. I understood then how badly we needed these and how much of our lives will start to revolve around these.

It was difficult to shop for shoes that would fit his AFOs. I would have to buy two pairs with different sizes. One to fit the AFO and the other without. You need shoes that would open wide to be able to slide the foot in with the AFO. Without his back brace it was difficult to sit him on his chair or wheelchair. Therefore, it became difficult to feed him. I learnt that I needed to buy undergarments or vests with no seams, so the back brace wouldn’t mark his body.

This is when we learnt that we cannot move forward or function as a family if we do not have the correct and comfortable bracing. Getting these were a miracle act. I do not remember a time when we would go to a fitting appointment and leave happy.

Hand splint appointments, back brace appointments, AFOs appointments. Not one of these appointments was pleasant. They all took place in different locations, with different medical teams who needed to have the whole history of birth and care explained to them. 

Pair of shoes with a special zip at the back helps to slide the orthosis in

Diamo hated all measuring appointments. He did not like the cold rooms, the cold hands touching him, the cold materials put on him and the wait for it to dry. We would do this once or twice every 3 to 4 weeks for about 6 months of the year then wait for him to outgrow them so we can start all over again. The reason we would have so many appointments is because we would have more than one fitting appointment for each brace type and more than often, we would need to go through the whole process from the top!

FUN? I guess not. There was a lot of crying and screaming involved. The worst part is when you are unable to communicate with your child and explain why you are putting him through this horrible experience.

These issues are not unique to myself, as I have learnt over the years, most parents whose children need bracing would go through a similar situation. The severity may differ but the gist of it is the same. Never ending or satisfactory fitting appointments, shoes that don’t fit, back braces that dig into hips and cut skin under the arms.

“He did not like the cold rooms, the cold hands touching him,
the cold materials put on him and the wait for it to dry.”

To top this up, you need these braces to be able to perform the best you can in rehab. Now let’s get something straight. Rehab will not turn the children “normal” – whatever normal means – but it helps alleviate chronic pains that are caused from muscles not functioning as intended because of the brain damage. However, the body learns to compensate, and what rehab tries to do is, help this “compensation” as best as possible and in a way that it shouldn’t affect negatively on other parts of the body.

However, when you are unable to even put your foot into a brace then it makes rehab even more difficult. 

Families like mine have learnt to live with such situations. Sometimes we spend the time fighting for better care, sometimes we just choose to ignore the orthotics and take our chances with surgery (which then would need some type of bracing for a period of time). Each family is different, each has their own strengths and weaknesses and would decide what is best for them. Please note I said family and not just the child. Going to and needing an orthotic service is a family’s issue. The whole family would have to go through the service and the whole family would go through the pains and glory of its failure and success. This is because parents would have to take time off work and drag the siblings to these appointments. Sometimes you’d need both sets of parents in the room. Have you ever tried to keep a child still for more than 5 seconds? Try and ask a child who is hyper sensitive not to react to a strangers touch. You’d need both parents to sit on that screaming child whilst the orthotist covers him in plaster and wait for it to dry.

Then all go home completely exhausted awaiting for the next appointment. This was our journey during the 9 years of Diamos life. 

“Now let’s get something straight. Rehab will not turn
the children “normal” – whatever normal means – but it helps alleviate
chronic pains that are caused from muscles not functioning
as intended because of the brain damage. “

What have I learnt over the years? Orthotic days are right offs. It didn’t matter what time the appointment was held at, the whole day would be dedicated to it. And when it was over, I was so mentally and physically exhausted that it was not worth planning anything else for that day.

I always made sure that I had enough drinks and snacks and sometimes lunch in my bag during these appointments. I could never plan how long they would take, and when will I need food for myself and for my child to keep going.

Distractions helped. Ipads, music, books. Whatever my child appreciated, I took with me.

I have also learnt that appointments took a very long time to book. I knew how to plan 3 or even 6 months in advance for appointments. For example, when I could see that Diamo would need a new wheelchair and we already established that he is going to need a fitting back brace to be able to sit on this. I would push for a back brace appointment before I got the wheelchair. Once a fitting appointment was booked, I would then arrange for the wheelchair appointment. And if the stars aligned, I would hit all those perfectly. 

Speaking to other parents and learning about their experiences helped me. It did not mean that I would do the same thing but it meant that I would know where to look for the best solution for my child, what questions to ask in appointments, etc. One thing I found really useful was going to orthotic trade shows that were paediatric centric, like Kidz to Adultz here in the UK. I would plan my visit and make a list of all the equipment that I want to look at and research. I would come home with lots of brochures, information packs and pamphlets. I would take time to read about the products and the company that creates those products and their services. I would talk this through with Diamo’s physiotherapist and Occupational therapist. And would create a short list of products, for example when I was looking for a seating system, I shortlisted 3 products then made an appointment to check those products with Diamo’s care team. And the winner was the product that fulfilled his core needs but also fitted in our daily life and was easy for me to use. 

Living with a child who has any disability is challenging and rewarding. Information is key and you need to educate yourself. Learn about the needs of your child and also very importantly about the services that are provided for your child. Surrounding yourself with a community of parents and caregivers not only helps you care for your child in the best way but also becomes your beacon of hope when you feel lost and alone. 

About the author:

Samiya Parvez – my role at Andiamo as the Chief Patient Officer is the culmination of a long journey of lived experience.  Andiamo delivers a medically effective orthosis within 2 weeks of a person’s need globally. Using big data, 3D printing and an advanced clinical service that puts the families first.
I am the guardian of the Andiamo Family’s experiences, ensuring that their dignity is protected at all times, that they are understood and their needs are well met whilst delivering an exceptional service. I combine my real-world experiences with what Andiamo technology can deliver to create a truly empathetic service. 
I am a parent of two healthy children and an Angel in the sky who is free from his disabilities.
As a parent of a disabled child I overcame lots of challenges. Dealing with prejudice, ignorance and lack of understanding of my child’s needs. I would navigate the system which was trying to deny us our rights to live like any other normal family. In my role now I am strong, resilient, persistent, courageous and patient. I earned these qualities as I fought for my child’s care. I learnt to steer through the system to get him what he needed. I would do my research and find the best solution that would work for him and for us as a family. Now I advocate for all parents with children who have needs.
I am also a strong supporter of the Waltham Forest Parent Forum. We did extensive work in the local community as a group and are making services better for children with disabilities and their families in our area.

Moje życie z ortotyką

[click here for English version]

Wychowywanie dzieci to niezwykle ciężka praca. Z powodzeniem może pochłonąć Twój dzień, a nawet życie. Jak chcesz je wychować? I jakimi ludźmi chciałbyś, by się stali? To są pytania, z którymi żyjesz przez cały dzień i z którymi kładziesz się do łóżka wieczorem. Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem nie różni się tak wiele. Należy dodać tylko trochę walki o podstawowe, dzienne potrzeby, które mogą być nawet bardziej wyczerpujące, zarówno fizycznie jak i psychicznie.

Mój syn Diamo urodził się w 2003 roku ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Spowodowane było to zaniedbaniem medycznym. Diamo miał paraliż czterokończynowy, poważne opóźnienie rozwojowe, refluks i spastyczność mięśni.

Pamiętam, że nie rozumiałam mojego lekarza, gdy powiedział, że moje dziecko jest niepełnosprawne i może nie dożyć do swoich pierwszych urodzin. Pamiętam, że powiedział “wypadki chodzą po ludziach”, z nadzieją, że w ten sposób oczyści swój zespół z błędów, które popełnili wtedy, gdy mieli dbać o mnie i moje nienarodzone dziecko. I wtedy, kiedy zawiedli. Nie będę zagłębiać się tutaj w szczegóły jako że to nie jest coś, na czym chciałabym się skupić, ale to właśnie był początek walki, z którym przyszło mi się zmierzyć jako matce, matce dziecka ze szczególnymi potrzebami.

Orteza AFO (ang. ankle foot orthosis), której Diamo potrzebował podczas swojego leczenia

Ortotyka stanowiła dużą część opieki nad synem od samego początku. Pamiętam jak fizjoterapeuta Diama zawzięcie walczył, by jak najszybciej zapisać nas na skierowane konsultacje ortotyczne, by rozpocząć leczenie. Najpierw w wieku dwóch lat Diamo potrzebował AFO (ang. ankle foot orthosis), czyli ortezę obejmującą goleń i stopę, aby wspomóc efekty rehabilitacji. Kolejno, w wieku lat trzech, przepisano nam gorset ortopedyczny. Przez rok walczyłam i narzekałam na nieprawidłową postawę syna, na to, że jego kręgosłup potrzebuje nieco wsparcia. W końcu udało się: chirurg ortopeda zbadał syna i wykonał mu zdjęcie rentgenowskie, które wykazało początki rozwijającej się skoliozy.

Przed ukończeniem piątego roku życia Diamo otrzymał pionizator. W tym momencie zrozumieliśmy jak ważne są ortezy, zarówno te wspierające jego kończyny dolne, jak i utrzymujące prawidłową postawę. Zrozumieliśmy jak bardzo ich potrzebujemy i jak bardzo nasze życia zaczną kręcić się wokół nich. 

Jednym z problemów z ortezami AFO było znalezienie odpowiednich butów, w których się mieściły. Kupowałam dwie pary z różnymi rozmiarami butów tak, by mógł je nosić z oraz bez łusek. Buty muszą otwierać się wystarczająco szeroko, aby móc wsunąć stopę z AFO. Bez gorsetu ciężko było go posadzić na wózku czy krześle. Co za tym idzie, pojawiły się problemy z karmieniem. Nauczyłam się, by kupować dla syna bieliznę i koszulki bezszwowe. Inaczej gorset wbijał się i zostawiał ślady na ciele Diamo.

To wtedy nauczyliśmy się, że nie iść naprzód czy funkcjonować jako rodzina jeśli nie mamy wygodnych, poprawnie wykonanych ortez. A dostanie ich… graniczyło z cudem. Niestety, nie pamiętam takiego razu, kiedy wybraliśmy się na wydanie ortez i wyszliśmy z gabinetu zadowoleni.

Łuski na rękę, gorsety tułowia, ortezy kończyn dolnych. Żadne z tych wizyt nie były przyjemne. Wszystkie spotkania odbywały się w innych miejscach, z innymi członkami zespołu, którym ponownie trzeba było opowiadać historię narodzin i dotychczasowe leczenie.

Obuwie ze specjalnym zamkiem na zapiętku, ułatwiającym wsuwanie ortezy

Diamo nie cierpiał wszystkich pierwszych konsultacji. Nie lubił zimnych pokoi, zimnych rąk, które go dotykały, zimnego gipsu, którym go owijali i czekania, aż zastygnie. Chodziliśmy na takie wizyty raz lub dwa razy co 3-4 tygodnie przez 6 miesięcy w roku. Później było 6 miesięcy czekania, aż Diamo wyrośnie z całego swojego zaopatrzenia ortotycznego tylko po to, by powtórzyć ten proces. Chodziliśmy na tyle wizyt, ponieważ zwykle mieliśmy przynajmniej dwie przymiarki dla każdego typu ortezy, a niejednokrotnie musiały być one wykonane ponownie!

Brzmi ciekawie? Nie do końca. Było dużo płaczu i krzyku. Najgorsza część to to kiedy nie możesz porozumieć się ze swoim dzieckiem i wytłumaczyć dlaczego ponownie każesz mu przechodzić przez tak okropne dla niego doświadczenie.

Te problemy nie dotyczą oczywiście tylko mnie. Nauczyłam się przez lata opieki, że większość rodziców, których dzieci potrzebują ortez mają podobne doświadczenia. Ich intensywność może się różnić, ale sens jest ten sam. Nigdy niekończące się czy satysfakcjonujące przymiarki, obuwie, do których nie można dopasować łusek, gorsety wbijające się z kości biodrowe czy przycinające skórę pod pachami.

” Nie lubił zimnych pokoi, zimnych rąk, które go dotykały, zimnego gipsu,
którym go owijali i czekania, aż zastygnie.”

Jakby tego było mało, wy naprawdę potrzebujecie tego zaopatrzenia, by uzyskać jak najlepsze efekty rehabilitacji. I bądźmy szczerzy. Ćwiczenia rehabilitacyjne nie zmienią Twojego dziecka “w normalne” – cokolwiek normalne znaczy – lecz pomogą złagodzić chroniczny ból mięśni, które nie funkcjonują prawidłowo z powodu uszkodzenia mózgu. Ciało uczy się kompensować, a rehabilitacja pomaga, by ta kompensacja była jak najlepsza, by wspomóc i uniknąć negatywnego efektu na innych częściach ciała.

Jednakże, jeśli niemożliwym staje się nawet założenie ortezy na stopę, to to niezwykle utrudnia rehabilitację i utrwalenie jej efektów.

Rodziny takie jak moja nauczyły się żyć z podobnymi sytuacjami. Czasami poświęcamy czas, by wywalczyć lepsze leczenie, a czasami decydujemy się chwilowo zignorować ortotykę i próbujemy ratować się zabiegami i operacjami (co jednak sprawia, że będziemy potrzebować jakiegoś zaopatrzenia ortotycznego na jakiś czas). Każda rodzina jest inna, każda ma swoje silne strony i słabości, i indywidualnie decyduje co dla nich najlepsze. Proszę zauważ, że powiedziałam rodzina, a nie dziecko. Przechodzenie przez takie leczenie to sprawa rodzinna. To cała rodzina przechodzi przez bóle i blaski, sukcesy i porażki. Rodzice muszą brać wolne w pracy na wizyty lub ciągnąć za sobą młodsze rodzeństwo. Czasami potrzebni są oboje rodziców w gabinecie. Próbowaliście kiedyś utrzymać dziecko w miejscu przez 5 sekund? Spróbuj poprosić nadwrażliwe dziecko, by nie reagowało na dotyk obcej osoby. Dlatego właśnie niejednokrotnie potrzebni są mama i tata, by utrzymać i uspokoić to przerażone dziecko, podczas gdy ortotyk próbuje pobrać miarę gipsową i oczekuje aż gips zwiąże, by go ściągnąć.

Następnie kompletnie wykończeni idziecie do domu, by w spokoju oczekiwać na kolejną wizytę. Tak wyglądała nasza podróż przez 9 lat życia Diamo.

“Bądźmy szczerzy. Ćwiczenia rehabilitacyjne nie zmienią Twojego dziecka “w normalne” – cokolwiek normalne znaczy – lecz pomogą złagodzić chroniczny ból mięśni, które nie funkcjonują prawidłowo z powodu uszkodzenia mózgu.”

Czego nauczyłam się przez te lata? Dni przeznaczone na wizyty ortotyczne były przeznaczone tylko na to. Nie ważne jak długo trwały, cały dzień był dedykowany ortezom. Planowanie innych aktywności nie miało sensu, gdyż byliśmy po nich fizycznie i psychicznie wykończeni.

Zawsze upewniałam sie, że zabieram wystarczająco napojów i przekąsek, a czasem również lunch na wizyty. Ciężko było zaplanować jak długo to wszystko zejdzie i kiedy będę potrzebować, by nakarmić dziecko czy siebie.

Wszystko co rozpraszało uwagę, pomagało. Ipad, muzyka, książki. Zabierałam cokolwiek, co mogło ucieszyć moje dziecko.

Nauczyłam się również, że wizyty należało planować z wyprzedzeniem. Znalazłam swój plan na trzy, a nawet sześć miesięcy do przodu. Na przykład. kiedy widziałam, że Diamo powoli wyrasta ze swojego wózka inwalidzkiego, to od razu ustawiałam kolejną wizytę po nowy gorset, by ułatwić siedzenie w nim. Naciskałam na kolejny gorset przed umówieniem się po wózek. Gdy udało się ustalić datę, dzwoniłam, by zapisać się po nowy wózek. I jeśli mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia, to wszystko udawało się perfekcyjnie.

Rozmawianie  z innymi rodzicami i uczenie się na temat ich doświadczeń zawsze mi pomagało. Nie znaczyło to oczywiście, że kopiowałam ich zachowanie, ale podpowiadało mi to gdzie udać się po najlepsze rozwiązanie dla swojego dziecka, jakie pytania zadać na wizytach, itp. Jedną bardzo pomocną dla mnie rzeczą były targi takie “jak Kidz to Adultz” tu, w Anglii. Planowałam wyjazdy i robiłam listy sprzętu, który chciałam oglądnąć i przetestować. Wracałam do domu ze stertą broszur, reklam i ulotek. Zagłębiałam się w lekturę na temat produktów oraz firm, które je tworzyły. Rozmawiałam na ich temat z fizjoterapeutą Diamo oraz z terapeutą zajęciowym. Skracałam swoje poszukiwania do trzech wybranych typów, np. siedzisk i sprawdzałam z profesjonalistami, którzy dobrze znali syna. Zwycięzcą był zawsze ten, który nie tylko pasował zespołowi medycznemu, ale również dobrze wpasowywał się w nasze codzienne potrzeby i ułatwiał użycie.

Życie z dzieckiem z każdego rodzaju niepełnosprawnością jest wymagające, ale i wynagradzające. Edukacja jest ważna i musisz zbierać jak najwięcej informacji. Naucz się czego potrzebuje Twoje dziecko i bardzo ważne, gdzie udać się, by zapewnić mu leczenie. Otaczanie się rodzicami i opiekunami w podobnej sytuacji nie tylko pomaga zapewnić jak najlepszą opiekę dla Twojego dziecka, ale i staje się Twoim światełkiem nadziei, gdy czujesz się zagubiony i osamotniony. 

O autorze:

Samiya Parvez – współzałożycielka firmy Andiamo, wytwarzającej ortezy na drukarkach 3D. Dzięki użytym technologiom, Andiamo dostarcza sprzęt medyczny w przeciągu 2 tygodni na całym świecie. Wzorując się na własnych doświadczeniach pośród zaawansowanych metod pomiarowych i wytwarzania przyrostowego, zawsze stawiają pacjenta i jego rodzinę na pierwszym miejscu.
Opiekuję się i dbam o doświadczenie rodzin trafiających do Andiamo, tak by czuli się zrozumieni i byli traktowani z należytą im godnością, a oferowany im serwis był zawsze na najwyższym poziomie. Połączenie mojego dotychczasowego doświadczenia z technologią Andiamo pozwala nam tworzyć prawdziwie empatyczny świat ortotyki.
Jestem rodzicem dwóch zdrowych dzieci oraz aniołka, który spoczywa w niebie, wolny od cierpienia.
Jako rodzic niepełnosprawnego dziecka przeszłam przez wiele wyzwań. Musiałam sobie radzić z uprzedzeniami, ignorancją i brakiem zrozumienia potrzeb mojego dziecka. W mojej roli jestem silna, odporna, odważna i cierpliwa. Nauczyłam się tego walcząc o zdrowie mojego dziecka. Zawsze szukałam i porównywałam różne rozwiązania i możliwości, które miał mój syn i nasza rodzina. Teraz wspieram i bronię tych rodziców, którzy potrzebują naszego wsparcia.
Silnie wspomagam również Forum Waltham Forest Parent. Jako grupa mamy na swoim koncie kompleksową pracę wśród lokalnej społeczności na drodze do ulepszania opieki nad dziećmi z niepełnosprawnościami oraz ich rodzinami.

Czym są stopnie mobilności i dlaczego są tak istotne w odpowiednim doborze elementów protezy?

Protezy kończyn są dobierane i wytwarzane na podstawie indywidualnych potrzeb pacjenta. Każda osoba po amputacji ma inne zalecenia i oczekiwania dotyczące swojego zaopatrzenia. Nie można zrównać wymagań starszej pani na emeryturze z pracującym mężczyzną czy studentką na tle ich codziennej aktywności. Ze względu na to zróżnicowanie istnieją setki elementów protez, które znacząco różnią się od siebie pod kątem funkcjonalności i przeznaczenia. W jaki sposób odnaleźć więc odpowiedni zestaw dla konkretnego pacjenta, który będzie odpowiadał jego specyficznym potrzebom? Z pomocą przychodzi skala Medicare Functional Classification Levels – MFCL, znana w Polsce jako klasyfikacja stopni mobilności osób po amputacji, która odnosi się również do podzespołów protez.

Skala MFCL jest pięciostopniowa i dotyczy jedynie osób po amputacji kończyny dolnej, gdyż to one są pozbawione naturalnego, fizjologicznego narzędzia do lokomocji. Stopień 0 określa pacjenta jako nieposiadającego możliwości ani potencjału do bezpiecznego przemieszczania się z lub bez pomocy innych osób, a proteza w żaden sposób nie poprawi jego jakości życia. Cztery pozostałe stopnie, które są ściśle skorelowane z klasyfikacją elementów protetycznych to:

Stopień 1 (niski): Pacjent porusza się jedynie w pomieszczeniach

Pacjent posiada zdolność lub potencjał do wykorzystania protezy do poruszania się z minimalną prędkością na poziomych podłożach. Ilość czasu i odległość jaką może on pokonać samodzielnie są poważnie ograniczone ze względu na jego aktualny stan. Poziom ten często dotyczy osób starszych oraz poruszających się w miejscu zamieszkania z dodatkowymi pomocami, takimi jak kule, laski czy balkoniki.

Stopień 2 (umiarkowany): Pacjent porusza się na zewnątrz z ograniczeniami

Pacjent posiada zdolność lub potencjał do wolnego poruszania się z protezą i może on pokonywać niskie przeszkody środowiskowe, takie jak krawężniki, pojedyncze schody lub nierówny teren. Ilość czasu i odległość jaką może on pokonać samodzielnie są ograniczone ze względu na jego aktualny stan.

Stopień 3 (wysoki): Pacjent porusza się na zewnątrz bez ograniczeń

Pacjent posiada zdolność lub potencjał do poruszania się z protezą o zmiennej prędkości chodu i może jednocześnie pokonywać większość przeszkód środowiskowych. Ma także możliwość poruszania się po otwartych przestrzeniach i może podejmować wszelkie czynności, które nie narażają protezy na ponadprzeciętne wymagania mechaniczne. W porównaniu do osób zdrowych ilość czasu i odległość, którą może pokonać samodzielnie są ograniczone tylko w nieistotny sposób.

Stopień 4 (szczególnie wysoki): Pacjent porusza się na zewnątrz bez ograniczeń ze szczególnie wysokimi wymaganiami

Pacjent posiada zdolność do poruszania się z protezą w sposób podobny do nieograniczonego chodu na zewnątrz. Ilość czasu i odległość, którą może on pokonać samodzielnie są nieograniczone. Ponadto, ze względu na ponadprzeciętne wymagania funkcjonalne, proteza w trakcie użytkowania może zostać poddana wstrząsom, naprężeniom i siłom skrętnym. Poziom ten dotyczy osób, które są w stanie sprostać wyzwaniom w sporcie czy wymagającym środowisku pracy.

Stopnie mobilności osób po amputacji (1-4)

W Polsce, kwota refundacji na zaopatrzenie protetyczne z Narodowego Funduszu Zdrowia nie zależy od stopnia mobilności, ale od poziomu amputacji kończyny (więcej na temat refundacji NFZ). System ten nie jest do końca sprawiedliwy dla osób o wyższym stopniu mobilności. Ci pacjenci powinni być zaopatrzeni w bardziej funkcjonalne i wytrzymałe elementy protetyczne, których cena jest stosunkowo wysoka. Na szczęście istnieje kilka możliwości, które pozwalają na zdobycie dofinansowania do każdej protezy z innych źródeł. Obecnie prowadzony jest publiczny program finansowany z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych „Aktywny Samorząd 2020”. Można starać się też o dofinansowanie do zaopatrzenia z Miejskich Ośrodków Pomocy Rodzinie czy Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie. Wsparcie oferują również fundacje. Obecnie bardzo pomocne okazują się też internetowe zbiórki pieniędzy na zasadzie finansowania społecznego, czyli „crowdfundingu”.

W krajach, gdzie refundacja dotycząca zaopatrzenia protetycznego z państwowych systemów opieki zdrowotnej jest oparta na stopniu mobilności, a nie poziomie amputacji, stosuje się specjalne narzędzia takie jak standaryzowane kwestionariusze, walidowane zestawy testów sprawnościowych czy wnikliwe badania lekarskie aby dokładnie określić aktualny bądź przyszły potencjał funkcjonalny pacjenta. Na podstawie wyników zostaje precyzyjnie ustalony poziom mobilności, a co za tym idzie wysokość refundacji czy dostępność mniej lub bardziej zaawansowanych, refundowanych elementów protez. Szeroko na świecie stosuje się tego typu instrumenty pomiarowe również w sytuacji, gdy do amputacji doszło na przykład w wyniku wypadku, a osoba pokrzywdzona była dodatkowo ubezpieczona. Zgodnie z wynikami takich badań określa się stopień mobilności oraz wysokość przysługującego odszkodowania w taki sposób, aby pokryło ono koszty odpowiednio dopasowanej protezy do potrzeb pacjenta. Stwierdza się wtedy, że zaopatrzenie jest medycznie uzasadnione.

Oczywiście klasyfikacja ta nie jest bezwzględna i ostateczna. Poziom mobilności może ulec zmianie zarówno na plus jak i minus. W Polsce, aby precyzyjniej określić stan lub przewidywany potencjał funkcjonalny pacjenta, można dodatkowo użyć dwóch sąsiadujących ze sobą stopni do dokładniejszej klasyfikacji. Na przykład, po przeprowadzeniu wywiadu osobowego i badania funkcjonalnego z 45-letnim pacjentem po amputacji powyżej kolana okazuje się, że jego stopień to 2/3. Oznacza to, iż aktualnie jest on w stanie poruszać się sprawnie na zewnątrz z małymi ograniczeniami, lecz istnieje szansa, że dzięki rehabilitacji oraz wzmacnianiu układu mięśniowo-szkieletowego będzie on w przyszłości zdolny do poruszania się z protezą na zewnątrz bez żadnych przeszkód. Co ciekawe, w 2011 roku przeprowadzono badanie na 41 pacjentach z drugim poziomem mobilności z amputacją powyżej kolana. Wykazano, iż znaczna część z nich doświadczyła istotnej poprawy w czynnościach życia codziennego, dzięki użytkowaniu elektronicznych przegubów kolanowych kontrolowanych przez mikroprocesor w porównaniu do przegubów mechanicznych. Świadczy to niewątpliwie o tym, iż elektroniczne kolana protetyczne mogą przyczynić się do wzrostu potencjału funkcjonalnego oraz do wspomagania wydajności narządu ruchu użytkownika. Zmiana stopnia mobilności może nastąpić oczywiście też w przeciwną stronę. Wraz z wiekiem pacjenci w sposób naturalny obniżają swoją aktywność, przez co w kolejnych protezach nie potrzebują już elementów, które zapewnią im zróżnicowaną dynamikę chodu czy możliwość energicznego pokonywania nierówności terenu.

Producenci zaopatrzenia protetycznego klasyfikują swoje wyroby w ścisłej korelacji z poziomami mobilności. Wytwórcy opierają charakterystykę produktów w mniejszym bądź większym stopniu o skalę MFCL. Oznacza to, że dany element funkcjonalny może być wykorzystany tylko i wyłącznie w protezie dla pacjenta z określonym stopniem, dla którego został wymyślony, zaprojektowany i wytworzony, aby sprostać jego wymaganiom. Nie jest możliwe wyprodukowanie uniwersalnych podzespołów, które będą odpowiednie dla wszystkich. Zdecydowanie najczęściej dany element jest przypisany do jednego lub dwóch stopni mobilności, aczkolwiek zdarzają się też takie, które można zastosować u trzech pacjentów z trzema różnymi poziomami.

W Polsce, doborem elementów zajmuje się technik ortopeda lub protetyk narządu ruchu w zakładzie ortopedycznym. Podstawą do prawidłowego wyboru części składowych protezy jest wywiad osobowy z pacjentem. Zawiera on pytania dotyczące między innymi codziennej mobilności i aktywności fizycznej (w przypadku pierwszej protezy – aktywności przed amputacją), historii choroby, która doprowadziła do amputacji, chorób współistniejących, wydolności krążeniowo-oddechowej, ogólnego stanu zdrowia, rodzaju wykonywanej pracy, hobby czy warunków mieszkaniowych (współmieszkańcy, winda, piętro, schody). W razie potrzeby wykonuje się dodatkowo testy siły mięśniowej lub inne testy funkcjonalne.

Rys.2. Monocentryczny przegub kolanowy Streifeneder 3A33, przeznaczony dla osób o najniższym stopniu mobilności

W protezie naszego pacjenta mogą zostać wykorzystane jedynie takie elementy, które producent opracował specjalnie dla jego potrzeb. W żadnym przypadku nie jest uzasadnione zastosowanie na przykład podstawowego przegubu kolanowego [rys.2], przeznaczonego w pierwszej kolejności dla osób o najniższym stopniu mobilności, poruszających się jedynie wewnątrz pomieszczeń. Przegub tego typu znacząco zredukowałby jego możliwości lokomocji. Mechaniczne kolana jednoosiowe nie posiadają funkcji adaptacji do zmiennej długości kroku i prędkości chodu. Nasz pacjent byłby ograniczony do poruszania się jedynie z minimalną prędkością o niewielkiej długości kroku. Przez specyfikę konstrukcji przeguby te uniemożliwiają bezpieczne poruszanie się po innym terenie niż płaska nawierzchnia. Użytkownik chcąc nadrobić niedobory w funkcjonalności takiego przegubu mógłby zacząć kompensować te braki w naturalny dla człowieka sposób. Oznacza to, iż użytkowanie takiej protezy szybko doprowadziłoby do zmian anatomicznych w układzie mięśniowo-szkieletowym i nerwowym, powodując wykształcenie patologicznych wzorców chodu. Przegub ten zupełnie nie pomógłby w awansie z drugiego stopnia mobilności na trzeci, a wręcz przeciwnie.

Kolejnym przykładem nieodpowiedniego doboru zaopatrzenia może być stopa protetyczna. U naszego pacjenta nie znajdzie zastosowania stopa przeznaczona dla osób o podwyższonej aktywności fizycznej [rys.3]. Stopy tego typu tą niezwykle giętkie i sprężyste. Pod wpływem ciężaru ciała dochodzi do ugięcia rdzenia wykonanego z kompozytu z włókien węglowych lub szklanych. Są one w stanie zmagazynować i oddać duże ilości energii, potrzebnej w trakcie aktywności sportowych, takich jak szybki start z miejsca, bieg, skok czy nagła zmiana kierunku ruchu. Stopy te można również używać na co dzień, lecz są one na tyle miękkie, że naszemu pacjentowi zapewne brakowałoby stabilności podporu oraz pewności i precyzji w stawianiu kolejnych kroków. Dodatkowo ich koszt jest znacznie wyższy, niż stóp przeznaczonych dla niższych aktywności, ze względu na użyte do wytworzenia materiały oraz ogromną wytrzymałość. Funkcje tej stopy pozostałyby niewykorzystane, więc taka inwestycja byłaby zupełnie nieopłacalna. Istnieją też stopy protetyczne dedykowane tylko i wyłącznie do aktywności sportowej i używanie ich na co dzień jest niemożliwe. Taką protezę użytkownik zakłada dopiero na obiekcie sportowym i zdejmuje po zakończonym treningu czy zawodach. 

Rys.3. Stopa Freedom Innovations Maverick Xtreme AT wykonana z kompozytu z włókna szklanego. Przeznaczenie dla osób o podwyższonej aktywności fizycznej. Zdjęcie wykonano bez pokrycia kosmetycznego.

Przedstawione przeze mnie okoliczności są stosunkowo skrajne, jednak jaskrawo obrazują potrzebę odpowiedniego doboru elementów składowych protez do poziomu aktywności pacjenta. Brak prawidłowego dopasowania może przynieść negatywne skutki dla zdrowia, bezpieczeństwa oraz portfela użytkownika. Jeśli jesteś osobą po amputacji kończyny dolnej, powinieneś/powinnaś znać swój stopień mobilności oraz ewentualne możliwości jego zmiany. W trakcie konsultacji z protetykiem w zakładzie ortopedycznym zwróć uwagę na to, aby w Twojej protezie znalazły się odpowiednie dla Ciebie elementy.

O autorze:

Maciej Karpiński – absolwent studiów I stopnia kierunku fizjoterapia na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Protetyką narządu ruchu zainteresował się na studiach II stopnia na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Posiada wieloletnie doświadczenie w dziedzinie doboru oraz wytwarzania zaopatrzenia protetycznego na każdym poziomie amputacji. Uczestnik licznych szkoleń z zakresu protetyki kończyny dolnej i górnej. Obecnie prowadzi działalność badawczo-rozwojową.